O nowotomyskim i nie tylko, ogrodzie zoologicznym, jego historii i zwierzętach, pisze przyrodnik Adam Rybarczyk, którego wcześniejszy artykuł na naszych łamach >>>O drzewie, które „odmieniło” ulicę.<<< cieszył się dużym zainteresowaniem i uznaniem.
Menażeria, Zwierzyniec, czy Ogród Zoologiczny?!
„Przykład:
Lemury są popularnymi okazami w ogrodach zoologicznych na całym świecie. Mimo iż opieka nad tym gatunkiem jest stosunkowo łatwa, nie można zapomnieć o ich szczególnych potrzebach biologicznych i związanych z ochroną. W przypadku ogrodów zoologicznych znajdujących się w zimnych klimatach, do których lemury nie są przyzwyczajone, należy zapewnić dodatkowe zasoby w celu dostosowania wybiegu do wymagań biologicznych i ochronnych lemurów. Zamykanie zwierząt w pomieszczeniach wewnętrznych na okresy zimniejsze może ograniczać możliwości lemurów, o ile chodzi o ruch, wspinanie się i dostęp promieniowania ultrafioletowego, chyba iż pomieszczenie wewnętrzne jest zaprojektowane zgodnie z takimi wymaganiami. Bardzo dobrą praktyką jest zapewnienie gradientu temperatury, który obejmie cały wybieg, oferując możliwość wyboru preferowanego siedliska. Bardzo istotne jest, aby ogrody zoologiczne znajdujące się w zimnych klimatach miały wystarczające zasoby, by odpowiednio zaspokoić wymagania biologiczne i ochronne biologicznej gatunków tropikalnych. Z kolei zasoby ogrodów zoologicznych w klimacie śródziemnomorskim powinny zaspokoić wymagania biologiczne i ochronne gatunków zwierząt żyjących w zimnym klimacie. Autor: Heather Bacon (Uniwersytet Edynburski)”.
Cytat ten nie jest przypadkowy, gdyż najistotniejszym jest:
Dobrostan zwierząt.
Zacznijmy jednak od dawien dawna. Menażerie to czasy zamierzchłe, jeszcze antyczne, dalej średniowieczne. Lubiano otaczać się dzikim, łowionymi z natury zwierzętami, które traktowano rozmaicie. Najczęściej z wielką dla zwierząt niekorzyścią. Minęło wiele lat…aż zaczęto zakładać zwierzyńce. I tutaj niestety bywało podobnie. Nie zważano na przestrzeń, warunki, dla zwierząt konieczne. Liczyła się kolekcja. Niechlubnym przykładem było „Stare Zoo” w Poznaniu, powstałe przez przypadek. Otóż na urodziny prezesa kółka kręglarskiego, podarowano mu po kilka zwierząt. A był to rok 1871. Cztery lata później menażeria stała się ogrodem zoologicznym. Na około 4 hektarach powierzchni liczba gatunków sięgała około czterystu. Osobiście pamiętam (lata ’80/90 ubiegłego wieku) kojce z betonową podłogą, gdzie duże drapieżniki (lwy, tygrysy, niedźwiedzie…) wykazywały zachowania stereoskopowe (nienaturalne z nacechowaniem chorób psychosomatycznych). Na szczęście „Stare Zoo” w Poznaniu zmieniło swe oblicze, a dawne klatki to wyłącznie zabytki architektury. Stało się parkiem, ale nie zostało zlikwidowane, jak choćby te z Zielonej Góry, Śremu i Wrześni, które nie spełniały odpowiednich kryteriów hodowlanych, a zwierzęta przeniesiono do…
Ogród Zoologiczny w Nowym Tomyślu
A takie były początki. Otóż w roku 1974., czyli już dwa lata po rozpoczęciu prac na mokradłach, łąkach i zaroślach, które zaanektowano w poczet powołania Parku Kultury i Wypoczynku (przyp. w tej chwili Park Feliksa); skromną część terenu-raptem cztery z 34. hektarów wyznaczono pod Zoo, a raczej Zwierzyniec. Trudno bowiem nazwać Ogrodem Zoologicznym (dalej Zoo), miejsce w którym budowano wybiegi z budulca pozyskanego z dawnych, żydowskich nagrobków (pamiętam napisy i urwaną Gwiazdę Dawida). A i zwierzęta tam przybyłe, „lekko niemiały”, gdyż wybiegów nie dostosowano do ich życiowych wymagań. Choć i tak żyło im się lepiej niż tam, skąd przybyły. Lwy i niedźwiedzie dotarły z cyrku (któż jeszcze lubi tresurę zwierząt w cyrku?!). Wiele do życzenia pozostawały też wybiegi. Wybieg dzików roi się od szczurów. Atrakcja to zatem wątpliwa. I tak to trwało…trwało. Ażeby rozjaśnić mroczne strony o których wspomniałem, bywały też i pozytywne. Wspomnę choćby o dwóch osieroconych wilkach, które trafiły tutaj z Puszczy Noteckiej. A były to w czasach (przełom lat ’80. I ’90. ubiegłego wieku), kiedy gatunek ten zaliczano do zwierzyny łownej, zaś w Polsce zachodniej był rzadkością. Okres ten szczególnie dla nowotomyskiej placówki trudny, rozważano choćby jej likwidację, przeminął. Zoo zyskiwało nowe oblicze. Przestało być wyłącznie atrakcją turystyczną.
A co się zmieniło i przez cały czas zmienia?!
Nie ma już okrutnych klatek dla lisów, przypominających hodowlę futrzarską. Ze swych „cel” zostały wyprowadzone duże drapieżniki, rozpoczęła się przebudowa wybiegów dla zwierząt kopytnych. Doskonale należy zrozumieć proces tych zmian. Proces, którego najważniejszym czynnikiem jest jednak czynnik ekonomiczny, choć podkreślę i drugi-niezmiernie istotny, jakim jest zaangażowanie personelu, ludzi zaangażowanych w swą pracę. A jest to praca z organizmami żywymi i nie jest tylko zajęciem na kilka godzin dziennie. Jest służbą, wręcz pasją.
Czasy współczesne.
Cytat na wstępie artykułu nie jest przypadkowy. Pochodzi z „Dyrektywa UE w sprawie Ogrodów Zoologicznych. Dokument dotyczący dobrych praktyk”. To 220. stronicowe opracowanie zawiera wiele cennych szczegółów. Mowa w nim o warunkach, jakie muszą placówki spełnić. A takowe spełnia Zoo w Nowym Tomyślu. Nie jest niestety członkiem EAZA (European Association of Zoos and Aquaria-Europejskie Stowarzyszenie Ogrodów Zoologicznych i Akwariów), dlatego też wymiana zwierząt możliwa jest wyłącznie pomiędzy polskimi ogrodami zoologicznymi. I tak też się dzieje. Lemury katta przybyły do nas z wrocławskiego Zoo. Wybudowano dla nich spełniający normy wybieg. Podobnie dzieje się z pozostałymi. Trzeba wiedzieć o tym, iż Zoo jest pod stałą opieką weterynaryjną, posiada odpowiednie certyfikaty (Wykaz Ogrodów Zoologicznych w Polsce; znak decyzji DOP-OBIZ.6501.49.2011.mk), jest pod kuratelą Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Poznaniu.
Prowadzi się w nim hodowlę 47. gatunków zwierząt, w tym ochronę ex situ (poza miejscem występowania) gatunków narażonych na wyginięcie. Wspomnę o lemurach katta, kobie liczi, czy zebrze górskiej. Przebywa tutaj gatunek w naturze zagrożony krytycznie. A jest nim wielbłąd dwugarbny. Spośród zwierząt z Polskiej Czerwonej Księgi Zwierząt, ujrzymy parę rysi euroazjatyckich.
Poza udostępnianiem Zoo dla zwiedzających, prowadzi się w nim działalność edukacyjną. Są to m in wycieczki dla dzieci i młodzież, wraz z przewodnikiem. W najbliższej przyszłości będą prowadzone badania naukowe.
W roku 2018. planowano niemal dwukrotne powiększenie obszaru ogrodu. Obecnie, jak wspomina dyrektor p. Ilona Jakubowska, jest to około 5 hektarów. Podczas rozmowy z panią dyrektor dowiedzieliśmy się również o planach sprowadzenia nowych mieszkańców, czyli surykatek szarych i pandy rudej. Oczywiście po spełnieniu odpowiednich dla nich warunków bytowych.
I tak z dawnego „zwierzyńca”, stała się nowotomyska placówka Ogrodem Zoologicznym, który w przyszłym roku obchodzić będzie swoje 50-lecie.
Tekst: Adam Rybarczyk
Mieszkańcy nowotomyskiego ogrodu zoologicznego …