sprawia, iż fizjoterapia mamy jest dla mnie zadaniem wymagającym. Oczywiście, skwitowała - jak przypuszczałam - iż gimnastyka jest bez sensu, liczy się tylko laser i ultradźwięki, bo się siedzi, aparatura pika i magia działa :P. Próbowałam tłumaczyć, iż sznurki (tak nazywają "ćwiczenia w odciążeniu") i bieżnia ("ćwiczenia lokomocyjne") mają swoje zalety, no ale. Mama wróciła z zabiegów wymęczona i poszła spać, a ja w samotności mojego mieszkania przeszłam niewielką histerię, zwyzywałam się od dziuń, poklęłam na głupie babskie hormony - i poszłam na ogród.



Ciśnienie znowu spadło (aktualnie mamy 999, tia wiem, w stosunku do średniej lipcowej superwysokie jest) i zasypiam nad klawiaturą, i nic mi się nie chce. OK, zaraz pokażę mamie wczorajsze zdjęcia ze skansenu...
1288.