i gdyby nie Post, darłabym się: alleluja.
Kabiny po złożeniu praktycznie nie ma. Nie walisz nosem w szkło, robiąc krok w głąb łazienki. Masz przed sobą 130 cm głębi.







A mama już nie kłóci się o remont, tylko (chwilowo) o cenę (wszystko jest za drogie) i o sprzątanie po remoncie.
Szkolenie przeżyłam, nie za bardzo chcę się dzielić refleksjami, jedną może: naprawdę nie mam mentalności korpo i już nie zamierzam jej mieć. Słucham tego wszystkiego i widzę, iż czas już wielki się zabierać na emeryturę, iż to już nie ten świat, nie te zasady. A ja naprawdę wolę plewić szczypiorek niż stosować zasady marketingu tam, gdzie wolałabym widzieć w człowieku człowieka.
I jestem tak zmęczona tym wszystkim, a jeszcze cała pompejanka w lesie, pół brewiarza, krótsza o godzinę noc - a jutro kolejne sprawdzania prac, przygotowywania lekcji i takie tam - i błagam na wszystko: jeżeli Darzysz mnie życzliwością, jeżeli chociaż trochę zasłużyłam na Łaskę w Twoich oczach, Odsuń ode mnie jutro Strasznego De.
1157.