Mądrość płynie z drzew

1 rok temu
Zdjęcie: fot. Magdalena Kubska


Sebastian Gabryel: Jak zauważa między innymi dr Urszula Zajączkowska, ścięte drzewo może przeżyć – bo często na ratunek rannemu koledze przychodzą sąsiednie drzewa, starając się utrzymać go przy życiu. Wygląda na to, iż drzewa nie tylko mogą uzdrowić naszego ducha, ale również możemy się od nich wiele nauczyć.

Magdalena Garczarczyk*: Uważny obserwator może nauczyć się bardzo wiele, obserwując świat przyrody. Drzewa towarzyszą nam od zawsze, są obecne w mitach, religii, sztuce, literaturze, rodzinnych przekazach czy przestrzeni publicznej. Dzięki zaawansowanym badaniom naukowym przekonaliśmy się, iż drzewa mogą się komunikować ze sobą dzięki związków chemicznych i we współpracy z grzybami. Więcej na ten temat napisał m.in. Peter Wohlleben w książce „Sekretne życie drzew”, która gwałtownie stała się bestsellerem.

Magdalena Garczarczyk, fot. prywatne archiwum Magdaleny Garczarczyk

Badania nad komunikacją i odczuwaniem roślin przez cały czas trwają, a publikowane wyniki zmieniają nasze postrzeganie roślin.

Porównuję to do zmian w traktowaniu zwierząt. Donald Griffin, Dian Fossey, Jane Goodall, Ch. i H. Boesch czy Frans de Waal w swoich badaniach pokazywali, iż zwierzęta również tworzą kultury, a choćby społeczności wielokulturowe. Wnioski wyciągane z obserwacji bonobo, wielorybów czy wron sprawiają, iż zaczynamy przyglądać się samym sobie. Czym jest bycie człowiekiem? Czym jest komunikacja? Jak bardzo jesteśmy ze sobą powiązani?

SG: W ramach stypendium realizujesz projekt „Społeczne archiwum drzew”, który ma się składać z osobistych opowieści o drzewach zebranych wśród mieszkańców Poznania. Skąd taki pomysł? Brzmi bardzo unikatowo.

MG: Pomysł wynika z rozmów prowadzonych z osobami, które dzieliły się ze mną swoimi doświadczeniami i wspomnieniami. Miałam okazję do spotykania ich, pracując jako projektantka terenów zieleni, inspektor na budowie czy animatorka kultury. Słuchałam o drzewach, które z różnych powodów były ważne dla rozmówców. O osobach, które konkretne drzewa sadziły lub pielęgnowały. O historii danego miejsca związanej z ogrodnikami, rolnikami.

Często są to przekazy nigdzie niezapisane, które wraz z odejściem najstarszych mieszkańców znikną. A w Poznaniu mamy interesujące lokalne tradycje związane m.in. z Bambrami czy ogrodnikami bułgarskimi. Często o tradycji miejsca świadczą jedynie zdziczałe drzewa rosnące pomiędzy nowszymi blokami.

Ze spaceru dendrologicznego, fot. Magdalena Kubska

Stare drzewa mogą być też świadkami historii. Wyznaczają przebieg dawnych traktów, lokalizację rezydencji czy folwarków. Mamy coraz większą wiedzę na temat tego, jaką rolę odgrywają drzewa, jakie funkcję pełnią w miastach, np. łagodzenia zmian klimatu. Obok tej głównej narracji opartej na wiedzy naukowej pojawia się też ta indywidualna, związana z relacją konkretnego człowieka z drzewem. I te opowieści rzadko kiedy są spisywane.

SG: Jak podkreślasz, opowieści, które mają trafić do tego archiwum, to często „bardzo osobiste relacje konkretnych ludzi z konkretnymi drzewami”. Które z nich zaintrygowały cię najbardziej?

MG: Jedną z pierwszych opowieści, które zachęciły mnie do spojrzenia na drzewa w inny sposób, była związana z przeprowadzaniem konsultacji ulicznych w ramach projektowania ulicy w Poznaniu. Pytaliśmy przechodniów, jak odbierają teren, co należałoby poprawić. Starsza pani, idąc do kościoła, odpowiadała na nasze pytania. W pewnym momencie zatrzymała się i wskazała na teren w sąsiedztwie Warty. „To jest najpiękniejsze miejsce dla mnie. Pod tymi drzewami po raz pierwszy się całowałam” – dodała z błyskiem w oku.

Siła wspomnień związanych z drzewami jest nie do przecenienia. Słuchałam opowieści o smaku owoców z drzew, które posadzili już nieżyjący dziadkowie. O sąsiadach, sadzących drzewa na zgliszczach zniszczonego Starego Miasta. O całodniowych zabawach z dzieciństwa, kiedy smak dzikich jabłek czy cierpkich mirabelek był czymś najcenniejszym.

Ze spaceru dendrologicznego, fot. Magdalena Kubska

Bardzo poruszająca była również historia pewnej starszej pani, opowiedziana przez jej córkę. Matka była osobą schorowaną, nieopuszczającą mieszkania, dla której jedynym oknem na świat był widok zza okna. Niestety, podczas modernizacji ulicy przed jej kamienicą wycięto drzewo. Dla tej starszej pani to był prawdziwy cios, bo drzewo było jej jedynym kontaktem z przyrodą. Młode drzewa urosną, ale do momentu, kiedy dosięgną okien, ta starsza osoba może już nie dożyć.

SG: Jesteś propagatorką spacerów dendrologicznych – zajęcia, które z roku na rok zdaje się zyskiwać na popularności. Jakie korzyści płyną dla człowieka z odbywania takich spacerów? Co zrobić, by były one efektywne?

MG: Spacery związane z drzewami mogą mieć różny charakter. Podczas spacerów dendrologicznych poznajemy lokalne gatunki drzew, rozmawiamy o ich znaczeniu w mieście i przybliżamy lokalną historię. Na takie spacery, integrujące lokalne społeczności i przybliżające przyrodę oraz historię, zapraszałam wspólnie z innymi przyrodnikami.

Spacery dendroterapeutyczne mają natomiast na celu terapeutyczny kontakt z drzewami, obniżanie stresu, poprawę nastroju i zdrowia.

Wraz z popularnością teorii shinrin-yoku, czyli japońskiej teorii „kąpieli leśnych”, która dotarła do Polski, również te spacery stają się coraz bardziej popularne. Można je praktykować samodzielnie lub pod opieką specjalistycznego przewodnika-terapeuty. Warto dodać, iż terapia energią drzew ma też swoje europejskie korzenie i jej popularyzatorami w latach 80. i 90. był między innymi Patrice Bouchardon. Wydaje mi się, iż każdy spacer pod drzewami może mieć dobroczynny wpływ na nas. Wystarczy zwolnić tempo, oddech i uważnie przyglądać się otoczeniu. W codziennym zagonieniu jednak nie zawsze jest to łatwe do zrealizowania.

SG: Mówi się, iż jesion poprawia nastrój, kasztanowiec zwalcza lęki, a brzoza łagodzi napięcie mięśniowe. Które drzewo jest twoim ulubionym? Które odgrywa rolę twojego „opiekuna”? Gdybyś miała zawrzeć własną historię w swoim projekcie, to o jakiej relacji byś opowiedziała?

Ze spaceru dendrologicznego, fot. Magdalena Kubska

MG: Opowiedziałabym o lipie dziadka pszczelarza, który ustawiał pod nią ule, by monitorować pszczoły i wiedzieć, kiedy jechać do pasiek. Olbrzymie drzewo zawsze huczało od pszczół i ptasich treli. Brzęczenie pszczół czy śpiew sierpówki zawsze przenosiły mnie w czas beztroskiego dzieciństwa i napawały spokojem. Niestety, lipy już nie ma. Zostało tylko wspomnienie, które co roku odżywa wraz z wylotem pszczół murarek, które zaprosiłam na swój balkon. Jest też klon rosnący na Olszaku, który stał się rodzinną foto budką. Zdjęcia robione pod nim dokumentują wzrost mojego syna i upływ czasu. Kiedyś w obszernej dziupli mieścił się mój tata z wnukiem. w tej chwili całość przestrzeni wypełnia syn.

SG: Drzewa towarzyszą człowiekowi od początku jego istnienia. Jednak obecna relacja człowieka z drzewami, z uwagi na kulturowe i technologiczne zmiany, pozostawia wiele do życzenia. Co czujesz, kiedy o tym myślisz?

MG: Patrząc na współczesne miasta, można odczuć dysonans. Z jednej strony wprowadzamy drzewa do ścisłego centrum miast, co często wymaga zastosowania skomplikowanych i kosztownych technologii. Z drugiej, decydujemy się na zabudowę terenów, na których samoistnie wyrosły drzewa i krzewy, łatwo adaptujące się do zmian klimatu. Drzewa w mieście, zwłaszcza te rosnące przy ulicach, mają bardzo trudne warunki bytowania – susza lub sporadyczne i nagłe opady, zagęszczona gleba w ich sąsiedztwie, zanieczyszczenia, gwałtowne wiatry.

Badania przeprowadzone w Czechach pokazują, iż średni czas życia nowo posadzonych drzew przyulicznych wynosi zaledwie 15 lat. W Poznaniu te parametry są wyższe dzięki pielęgnacji.

Wobec tego faktu istnienie starych drzew, często ponad stuletnich, wymaga dodatkowej refleksji. Technologia może jednak pomóc w zachowywaniu drzew w mieście. W ramach Systemu Informacji Przestrzennej dostępna dla wszystkich jest Mapa Koron Drzew, pokazująca stopień pokrycia terenu koronami. Powstaje też Mapa Drzew wraz z dokładną ich lokalizacją oraz opisem, co może ułatwiać pracę urzędnikom, ale też mieszkańcom zainteresowanym drzewami.

Ze spaceru dendrologicznego, fot. Magdalena Kubska

SG: Przypomniała mi się pewna scena, której kiedyś byłem świadkiem, siedząc na ławce w pobliżu poznańskiej Rusałki. Dziewczyna przytuliła się do drzewa i stała tak przez kilka minut. Osoby spacerujące obok i widzące tę scenę, często w niewybredny i kpiący sposób to komentowały. Dlaczego takie sytuacje wciąż wzbudzają śmiech? Podejrzewam, iż jeszcze kilka wieków temu reakcja byłaby inna. Czy my jako społeczeństwo oduczyliśmy się natury?

MG: W starych książkach zielarskich można znaleźć sporo informacji na temat wpływu drzew na człowieka. W konkretnych przypadłościach zdrowotnych zalecane było stosowanie nie tylko preparatów uzyskanych z liści, owoców czy kory poszczególnych drzew, ale także przebywanie w ich sąsiedztwie. w tej chwili wiele wiemy o fitoncydach, czyli związkach wytwarzanych przez rośliny, które mają działanie bakteriobójcze, grzybobójcze, a choćby zwalczające wirusy. Swoistym mistrzem w tej kategorii jest jałowiec, który wytwarza substancje lotne dezynfekujące powietrze. Ta wiedza jednak nie jest powszechna. Spacery terapeutyczne wymagają wrażliwości, otwartości i czasu.

We współczesnym świecie, gdzie to prędkość ma znaczenie, takie niespieszne delektowanie się chwilą może być niezrozumiałe. Nie wiem, czy to wpływ pandemii, czy tempa życia, ale czasem odnoszę wrażenie, iż boimy się ciszy i czasu spędzanego sami ze sobą.

Być może boimy się tego, co moglibyśmy w tej ciszy o sobie samych usłyszeć? Nawiązując do przywołanego przykładu z Rusałki, często widzę tam osoby, które idąc do lasu, zabierają ze sobą przenośne głośniki, serwując głośną muzykę wszystkim dookoła. Piknikowanie może być celebracją bycia razem, ale często w wyniku naszego działania teren zostaje zdegradowany – puszki, butelki, resztki jedzenia, pozostawione przenośne grille, a choćby usmolone drzewa. Dla osób, które szukają w lesie spokoju, takie zachowanie jest niezrozumiałe.

Ze spaceru dendrologicznego, fot. Magdalena Kubska

SG: W ciągu ostatnich dekad, wycinka lasów na całym świecie osiągnęła niespotykaną wcześniej skalę. W latach 1990-2020 zniknęło 420 milionów hektarów lasów, czyli obszar większy niż Unia Europejska. Czy stoimy na skraju przepaści?

MG: Jako mama nastolatka, przed którym całe życie stoi otworem, chciałabym wierzyć, iż możemy nadchodzące zmiany powstrzymać. Wyniki badań pokazujące wzrost temperatury czy zanik bioróżnorodności nie są jednak optymistyczne. To, co może spowolnić kryzys, to zachowanie wzajemnych powiązań pomiędzy terenami zieleni, co przyczynia się do łagodzenia konsekwencji zmian klimatu i zwiększenia bioróżnorodności. Aby nie dać się ponieść ponurym nastrojom, warto zadbać o drzewa w naszym sąsiedztwie. Podlać je latem, nie parkować samochodów w ich misach, monitorować ich stan podczas spacerów z dziećmi czy zgłaszać ewentualne uszkodzenia. Warto też zachować opowieści z nimi związane. Wszystkich, którzy chcieliby podzielić się informacjami o swoich drzewach, zapraszam do kontaktu na adres: magdalenagarczarczykpoznan@gmail.com. Pomoże to w stworzeniu bazy Archiwum Społecznego Drzew. Zaproszenia na kolejne spacery będę zamieszczać na stronie Projekt Zieleniak na Facebooku.

*Magdalena Garczarczyk – architektka krajobrazu, projektantka i inspektor nadzoru terenów zieleni, animatorka i nauczycielka. Stypendystka Marszałka Województwa Wielkopolskiego w dziedzinie kultury. Ukończyła architekturę krajobrazu na SGGW, Podyplomowe Studium Techniki Świetlnej Użytkowej na Politechnice Warszawskiej oraz Studium Design Management przy Fundacji ProDesign. Od kilkunastu lat projektuje publiczne tereny zieleni oraz pełni funkcję inspektora nadzoru terenów zieleni w inwestycjach publicznych. Organizuje konsultacje i badania społeczne, a także projekty edukacyjne dotyczące wspólnej przestrzeni, partycypacji, działań lokalnych i proekologicznych. Jest członkinią stowarzyszenia Kolektyw Kąpielisko, które wraz z mieszkańcami współprowadzi ogród społeczny na poznańskim Łazarzu, oraz Koalicji ZaZieleń Poznań, która zabiega o zachowanie systemu przyrodniczego Poznania. Od wielu lat w ramach działalności Projektu Zieleniak organizuje warsztaty i wydarzenia dla dzieci i dorosłych, zajmuje się również „outdoor education”, łącząc działania edukacyjne z praktycznymi poprzez współdziałanie.

Idź do oryginalnego materiału