Kuchnia chłopów w XIX w. Do tego się posuwali, by przetrwać

3 godzin temu
Prawdziwe chłopskie jadło z dawnych czasów zupełnie nie przypominało potraw, które dzisiaj się tak określa. Cały tekst przeczytasz na portalu wielkahistoria.pl. Jeszcze 100 lat temu na polskiej wsi normą był powracający głód. Konsekwentnie zaciskano pasa od jesieni do późnej wiosny. Zapasy wydzielała zawsze gospodyni. Najbardziej głodzono parobków, dzieci i starców, zgodnie z odwieczną zasadą: kto nie pracuje, ten nie je. Pretekstem do niejedzenia były też posty kościelne – np. głodować należało co piątek, często i co środę. Oszczędzanie zapasów wydłużało tzw. przednówek, czas przed tym, co "nowe" a tym, co dało się zabezpieczyć. Zieleniąca się trawa pozwalała wyprowadzić chociaż krowy, co na początku ułatwiało dostęp do mleka. Żywiono się grzybami, choćby gdy zachodziło ryzyko, iż będą trujące. Jedzono także jagody, różne nasiona, podkradano także jajka ptakom. Gdy tego wszystkiego było za mało za pokarm służyły również liście drzew, a tzw. polne zielsko dodawane do mąki. Chwasty dodawano też do zup. Niektóre zielska były "tak ohydne, iż nie chciało ich tknąć choćby domowe bydło". W innych zaborach w XIX w. po upowszechnieniu kartofli tak desperackie kroki nie były już potrzebne. Tekst powstał na podstawie książki Kamila Janickiego pt. "Życie w chłopskiej chacie".
Idź do oryginalnego materiału