Kota nie ma, myszy harcują

pultusk24.pl 2 godzin temu
Idzie zima – to widać. Dni stają się coraz krótsze, noce coraz zimniejsze, z drzew poopadały już prawie wszystkie liście. Przedwyborczy szał imponowania dobrym sercem i troską o bezdomne zwierzęta dawno już poszedł w zapomnienie i nie ma komu latać po mieście z budkami dla kotów i karmą dla psów. Ale myliłby się ktoś twierdząc, iż na kotach i psach kończy się świat zwierząt żyjących w miejskiej przestrzeni. O nie, miasto to cały ekosystem zamieszkiwany przez robaki, ptaki, pająki czy gryzonie. I te właśnie gryzonie, wróbelki – czyli nasi niezawodni, ale mocno gadatliwi informatorzy – widziały na własne oczy, jak któregoś dnia, chyba po godzinie 17:00, jak już wszyscy poszli do domu, weszły do budynku pułtuskiego domu kultury. Cała zorganizowana kontrabanda myszy, nie jakaś tam przypadkowa banda, ale komando, pod dowództwem jednego ogromnego, wytrawnego siekacza, który wyglądał, jakby właśnie skończył staż u Ala Capone, wmaszerowała do środka. Jedna za drugą. Z zimną, futrzastą premedytacją. Szły szukać schronienia, owszem, ale przede wszystkim – jedzenia! A nuż ktoś zostawił na wierzchu niedojedzoną kanapkę czy coś.

I tu docieramy do sedna ich terrorystycznej działalności, ale najpierw przedstawimy kilka istotnych faktów z życia tych gryzoni, naświetlających motywy ich niecnego postępowania, o którym za chwilę.

Myszy ścierają swoje stale rosnące siekacze, do czynności tej używając na przykład izolacji, często zawierającej naturalne
Idź do oryginalnego materiału