Konflikt na pierwszym piętrze

2 godzin temu

Konflikt na pierwszym piętrze

Tamara Iwanowska stała w klatce schodowej, trzymając starą metalową konewkę, jakby była jedyną bronią. Na podestach pierwszego piętra, gdzie zwykle rosły jej gliniane doniczki z piwnią, pelargonią i fiołkiem, panował chaos: trzy doniczki rozbite, ziemia rozsypana po zużytym linoleum, a płatki leżały jak ofiary burzy. Klatka wypełniał zapach wilgoci, pleśni i metalicznego posmaku poręczy. Z mieszkania nr12 dobiegała elektroniczna muzyka z ciężkimi basami. Tamara, w kolorowym szlafroku z białymi stokrotkami i siwych włosach związanych w ciasny kok, spojrzała na sprawcę nowy czarny rower, przywiązany łańcuchem do poręczy, tuż nad jej kwiatowym dywanem.

Kto to znowu tak zrobił? wyszeptała, drżąc ze złości. Moje kwiaty! Pół wieku je pielęgnowałam, a tu barbarzyńcy!

Drzwi mieszkania nr12 otworzyły się, a na podest wyskoczył Michał, dwudziestosiedmioletni sąsiad w szarej koszulce sportowej i krótkich spodenkach. Jego ciemne włosy były rozczochrane po treningu, a w ręku trzymał butelkę wody z jaskrawą etykietą.

Tamaro Iwanowska, po co krzyczysz? odezwał się, rozglądając się po bałaganie. To tylko przez te doniczki? Mój rower się potknął, po prostu. Kupię nowe, nie ma sprawy.

Tamara skierowała konewkę w jego stronę, woda rozprysła się po podłodze.

Nie ma sprawy? To nie są tylko doniczki, Michale! To dusza klatki! A wy, młodzież, tylko łamiecie i nic nie rozumiecie!

Michał przewrócił oczami, popijając wodę.

Dusza? Babciu, to rośliny. Mój rower jest ważniejszy jeździę na nim do siłowni, mam pracę. A wasze doniczki zajmują cały korytarz!

Z mieszkania wyjrzała Jadwiga, młodsza siostra Michała. Jej jasne włosy były zebrane w niechlujny kok, a w ręku trzymała podniszczony podręcznik psychologii przygotowywała się do egzaminu na uniwersytecie. Na niej luźna koszulka z napisem Marz się wielko.

Michale, serio? powiedziała, widząc rozbite doniczki. Tamaro Iwanowska, wybacz mu, nie pomyślał. Posprzątam.

Tamara zamrugała, oczy zabłysły za okularami.

Nie pomyślał? To egoizm, Jadwigo! Wy, młodzi, myślicie tylko o sobie! Moje kwiaty cieszyły cały dom, a on je wyrzucił w śmieci!

Z góry zsunęła się Marzena, trzydziestopięcioletnia matka dwójki dzieci z mieszkania nr15. Pchała wózek z małym synkiem, a jej dżinsy były poplamione jabłkowym musem. Za nią szła starsza córka, Lidia, z plecakiem.

Co za hałas? zapytała Marzena, rozglądając się po podestach. Michale, to ty kwiaty rozbiłeś? Tamara ma rację, one ozdabiają klatkę!

Michał rzucił butelkę na parapet, stukając w szkło.

Ozdabiają? Połowa już więdnie! Lepiej wymienić żarówki niż podlewać kwiaty!

Olgierd, samotny programista z mieszkania nr10, wyjrzał zza drzwi, trzymając laptopa. Jego okulary spadły na nos, a koszulka z logo Linux była zgnieciona.

Michale, nie podnoś głosu powiedział, prostując okulary. Kwiaty to ekologia, tlen. A twój rower możesz schować w piwnicy.

Michał odwrócił się, podnosząc głos.

Ekologia? Olgierd, pojawiasz się w klatce raz w miesiącu, siedząc w kodzie! Gdzie mam postawić rower?

Klatka zamieniła się w arenę, a rozbite doniczki stały się symbolem wojny między sąsiadami, każdy widział w kwiatach coś innego.

Następnego dnia konflikt rozgorzał z nową siłą. Tamara przyniosła nowe doniczki z piwnicy, gdzie trzymała zapas, i demonstracyjnie podlała petunie, narzekając na niewychowaną młodzież. Jej szlafrok falował, a konewka lśniła pod przytłumioną lampą. Michał, wróciwszy po treningu, zobaczył, iż jego rower znów stał w kącie, otoczony pustymi doniczkami, i zawołał siostrę.

Jadwigo, co to za cyrk? krzyknął, wbijać w doniczki. Mówiłem, iż potrzebuję miejsca!

Jadwiga, siedząca przy stole w kuchni, otoczona notatkami, odłożyła podręcznik.

Michale, nie zaczynaj. Rozmawiałam z Tamara Iwanowską naprawdę jest zdenerwowana. Może się przeprosić?

Michał przewrócił oczami, zrzucając trampki, które padły z hukiem na podłogę.

Przeprosić? Za co? Ona wszędzie rozstawia kwiaty, a ja muszę się dostosować? To mój klatka też!

Jadwiga westchnęła, głos stał się miękki, ale stanowczy.

To nasza klatka, Michale. I jej też. Ona hoduje kwiaty dla wszystkich, a ty je rozbiłeś. Zrozum, to dla niej ważne.

Z góry zsunęła się Marzena, trzymając małego syna za rękę. Lidia ciągnęła plecak, w którym wisił brelok z jednorożcem.

Idź do oryginalnego materiału