Konflikt na parterze

polregion.pl 10 godzin temu

Pamiętam, iż dawno temu, w kamienicy przy ulicy Jana Pawła II w Warszawie, doszło do spięcia, które dziś wspominam jako lekcję o współżyciu sąsiadów. Tamara Nowak stała w klatce schodowej, trzymając starą metalową konewkę, jakby była jedyną bronią w jej rękach. Na podestach pierwszego piętra, gdzie zwykle ustawiała gliniane doniczki z petuniami, geranium i fiołkami, panował bałagan: trzy doniczki połamane, ziemia rozsypana po zużytym linoleum, a płatki leżały jak ofiary burzy. Powietrze w klatce przesycone było zapachem wilgoci, pleśni oraz metalicznego posmaku od poręczy.

Z mieszkania nr12 rozbrzmiewała głośna muzyka elektroniczna z ciężkimi basami. Tamara, w kolorowym szlafroku z nadrukiem stokrotek i siwych włosach związanych w ciasny kok, spojrzała na sprawcę nowy czarny rower, przypięty łańcuchem do poręczy, stojący dokładnie na miejscu jej kwiatowego ogródka.

Kto to tak zrobił? wymamrotała, a głos jej drżał ze złości. Moje kwiaty! Hodowałam je pół wieku, a tu barbarzyńcy!

Drzwi mieszkania nr12 otworzyły się z hukiem i na podest wybiegł dwudziestosiedmioletni sąsiad w szarej sportowej koszulce i krótkich spodenkach Nikodem Zawadzki. Jego ciemne włosy były rozwichrzone po treningu, a w ręku trzymał butelkę wody z jaskrawą etykietą.

Pani Tamaro, po co krzyczycie? odezwał się, rozglądając się po chaosie. To tylko przez kwiaty? Zostało mi wóz, po prostu doniczki się przewróciły. Kupię nowe, nie ma sprawy.

Tamara skierowała konewkę w jego stronę, a woda rozprysła się po podłodze.

Nie ma sprawy? To nie są zwykłe kwiaty, Nikodemie! To dusza tej klatki! A wy, młodzieży, potraficie tylko niszczyć!

Nikodem przewrócił oczami, popijając wodę.

Dusza? Babciu, to rośliny. Mój rower jest ważniejszy jeżdżę na nim do siłowni, mam pracę. A wasze doniczki zajmują całe miejsce!

Z mieszkania wyjrzała młodsza siostra Nikodema Kasia, z jasnymi włosami związanymi w niedbały kok i starą książką psychologii w ręku, przygotowująca się do egzaminu na uczelni. Na koszulce miała napis Marzysz wielko.

Nikodemie, serio? powiedziała, widząc połamane doniczki. Pani Tamaro, przepraszam, nie pomyślał. Posprzątam od razu.

Tamara zadziorczo pofurkotała, a jej oczy zabłysły za okularami.

Nie pomyślał? To egoizm, Kasiu! Wy, młodzi, myślicie tylko o sobie! Moje kwiaty cieszyły cały dom, a on je wyrzucił na śmietnik!

Z góry zsunęła się Marzena, trzydziestopięcioletnia matka dwójki dzieci z mieszkania nr15. Pchała wózek z małym synkiem, a jej dżinsy były poplamione jabłkowym musem. Za nią szła starsza córka Grażyna, z plecakiem na ramionach.

Co za hałas? zapytała Marzena, rozglądając się po podestach. Nikodemie, to ty rozbił kwiaty? Tamara ma rację, one upiększają klatkę!

Nikodem rzucił butelkę na parapet, stukając o szybę.

Upiekają? Połowa już zwiędła! Lepiej wymienić żarówki w klatce, niż podlewać te kwiaty!

Z mieszkania nr10 wyłonił się Olek Wiśniewski, samotny programista, trzymający laptopa pod pachą. Jego okulary zsunęły się na nos, a koszulka z logo Linuksa była pomarszczona.

Nikodemie, nie podnieś głosu powiedział, poprawiając okulary. Kwiaty to ekologia, tlen. Twój rower mógłby stać w piwnicy.

Nikodem odwrócił się, podnosząc głos.

Ekologia? Olek, przychodzisz tu raz w miesiącu, siedząc w swoim kodzie! Gdzie mam postawić rower?

Klatka zamieniła się w arenę, a połamane doniczki stały się symbolem wojny między sąsiadami, z których każdy widział w kwiatach coś innego.

Następnego dnia konflikt rozgorzał jeszcze mocniej. Tamara przyniosła nowe doniczki z piwnicy, gdzie trzymała zapas, i demonstracyjnie podlała petunie, jęcząc o niewychowaną młodzież. Jej szlafrok falował, a konewka błyszczała pod przygasłym światłem lampy. Nikodem, wróciwszy po treningu, zobaczył, iż jego rower znów stoi w kącie, otoczony pustymi doniczkami, i zawołał siostrę.

Kasiu, co to za cyrk? krzyknął, wbijając palcami w doniczki. Mówiłem, iż potrzebuję miejsca!

Kasia, siedząca przy kuchennym stole w ich mieszkaniu, otoczona notatkami, odłożyła książkę.

Nikodemie, nie zaczynaj. Rozmawiałam z Panią Tamary jest naprawdę przygnębiona. Może przeprośisz?

Nikodem skrzywił się, zrzucając trampki, które z hukiem opadły na podłogę.

Przeprosić? Za co? Rozstawiła kwiaty wszędzie, a ja mam się dostosować? To też moja klatka!

Kasia westchnęła, głos stał się łagodniejszy, ale stanowczy.

To nasza klatka, Nikodemie. I jej także. Ona hoduje kwiaty dla nas wszystkich, a ty je po prostu rozbiłeś. Zrozum, to dla niej ważne.

Z góry zsunęła się Marzena, tr

Idź do oryginalnego materiału