Kiedy tajemnice wychodzą na jaw

polregion.pl 1 tydzień temu

Krzysztof podjechał pod starą pięciopiętrową kamienicę i zaparkował tak, żeby tablice rejestracyjne nie rzucały się w oczy. Spojrzał posępnie na odrapane balkony bez szyb, ślepe okna. Nowoczesne plastikowe ramy wyglądały jak świeżo przyszyte łaty. Generalnie budynek przypominał menela – co znalazł na śmietniku, to założył.

Zagubiona między karłowatymi drzewami i innymi blokami, przetrwała niejedną zmianę władzy i ustroju, kamienica dogorywała, tak jak jej mieszkańcy.

Na Krzysztofa dom ten wywoływał nudę i melancholię aż do bólu zębów. Właśnie w takim spędził dzieciństwo. I desperacko marzył, żeby stąd uciec. Trzeba przyznać, iż nie tylko marzył, ale też ciężko na to pracował. Dobrze się uczył, dostał się na odpowiednie studia, a po ich zakończeniu wybrał ekonomię. Sukcesu w biznesie bez tej wiedzy nie dało się osiągnąć.

Gdy zdobył wszystko, o czym marzył, zabrał rodziców w lepszą dzielnicę. Kupił im niewielki, ale nowoczesny dom z ogródkiem, gdzie przed wejściem rosły równo przycięte krzewy i kolorowe kwiaty, a za domem mama założyła warzywnik. No bo jak bez niego? I tak bezczynnie siedzieć nie potrafiła.

Kobiety lubiły Krzysztofa nie tylko za pieniądze. Był przystojny, hojny, potrafił romantycznie się umizgiwać. Parę razy omal nie ożenił się z pięknościami, które dopracowały swój wygląd dzięki chirurgom plastycznym. A potem wyobraził sobie, jak przyprowadzi długonogą narzeczoną do swojej prostej mamy, jak ta zblednie, zniknie w cieniu silikonowej laleczki – i zrezygnował.

Ania podbiła go naturalnym, skromnym pięknem i ciepłym uśmiechem. Oczywiście, zakochał się. Już po miesiącu przedstawił ją rodzicom. Mama popatrzyła na dziewczynę i uśmiechnęła się aprobująco, ledwo dostrzegalnie kiwając synowi głową.

I któż by się oprzeł takiej urodzie i spokojnemu charakterowi? Przyzwyczajona do niewielu, Ania była skromna i niewymagająca. Ojciec umarł jej wcześniej, a matka, niedługo potem, spłonęła od raka. Krzysztof otoczył ją troską i czułością. choćby rok po ślubie wciąż się przy niej mieszał jak zakochany chłopak.

Pewnego dnia jego zastępca i przyjaciel powiedział, iż widział Anię w tej właśnie zapyziałej dzielnicy, pod tą odrapaną kamienicą. Co mogła tam robić? Żadnych spraw przecież tam nie miała.

— A ty co tam robiłeś? — spytał z kolei Krzysztof.

— Przez przypadek. Omijałem korki, zgubiłem się, wylądowałem pod tym domem.

„Zdradza? Ania?! Niemożliwe!” — pomyślał Krzysztof, ale po plecach przebiegł mu nieprzyjemny dreszcz, a dłonie mimowolnie zaciśnięte w pięści.

— Może się pomyliłem — wycofał się przyjaciel, widząc reakcję Krzysztofa. — Choć ładna, to jedna z wielu. Przepraszam.

W domu Ania uśmiechała się słodko, zachowywała naturalnie, przytulała. Jego zdaniem, gdyby spędziła czas z kochank— Wiesz co? — powiedział w końcu Krzysztof, patrząc żonie prosto w oczy — może dziś odwiedzimy twojego ojca razem.

Idź do oryginalnego materiału