**Gdy trzeba coś ukryć**
Patryk podjechał pod starą pięciopiętrową kamienicę i zaparkował tak, by tablice rejestracyjne nie rzucały się w oczy. Zmierzył wzrokiem odrapane balkony bez szyb, ślepe okna. Współczesne plastikowe ramy wyglądały jak świeże łaty. Całość przypominała kloszarda – co znalazł na śmietniku, to na siebie włożył.
Zagubiona między karłowatymi drzewami i innymi blokami, przetrwała niejedną zmianę władzy, kamienica dogorywała wraz ze swoimi lokatorami.
Na Patryka budynek sprowadzał nudę i melancholię aż do bólu zębów. W takim właśnie spędził dzieciństwo. I desperacko marzył, by stąd uciec. Nie tylko marzył – działał. Dobrze uczył się w szkole, dostał się na odpowiednie studia, a potem na ekonomię. Bez niej nie zbudowałby firmy.
Gdy osiągnął sukces, wyprowadził rodziców do lepszej dzielnicy. Kupił im nowoczesny dom z ogródkiem – równo przystrzyżone krzewy z przodu, a z tyłu warzywnik. Matka nie mogła usiedzieć bez roboty.
Kobiety kochały Patryka nie tylko za pieniądze. Był przystojny, hojny, umiał się pięknie opiekować. Dwa razy omal nie ożenił się z urodziwymi laleczkami, które zawdzięczały urodę chirurgom. W końcu wyobraził sobie, jak przedstawia którąś z nich swojej prostej matce, jak ta zblednie przy sztucznej urodzie – i zrezygnował.
Zosia podbiła go naturalnym pięknem i ciepłym uśmiechem. Zakochał się. Już po miesiącu przedstawił ją rodzicom. Matka spojrzała na dziewczynę i skinęła ledwo zauważalnie.
Któż oparłby się takiemu spokojowi i skromności? Przyzwyczajona do mało wymagającej egzystencji, Zosia nie oczekiwała wiele. Ojciec umarł, a matka gwałtownie zgasła na raka. Patryk otoczył ją czułością. choćby rok po ślubie wciąż się rumienił, gdy wchodziła do pokoju.
Pewnego dnia zastępca w firmie i przyjaciel oznajmił, iż widział Zosię w tej właśnie zapyziałej dzielnicy, pod tą odrapaną kamienicą. Co tu mogła robić?
„A ty co tam robiłeś?” – spytał Patryk.
„Omijałem korki, zgubiłem się i wylądowałem przy tym domu.”
„Zdradza mnie? Zosia? Niemożliwe!” – przemknęło mu przez głowę, ale po plecach przebiegł mu zimny dreszcz, a dłonie same zaciPatryk w końcu zrozumiał, iż prawda, choć bolesna, wyzwoliła go od ciężaru tajemnicy, a teraz, patrząc na żonę tulącą ich nowo narodzonego syna, wiedział, iż niektóre winy warto odkupić miłością.