Katowane, na łańcuchach, bez wody, światła. Los zwierząt w Polsce może się zmienić, ale jest warunek

1 tydzień temu
Upalny, słoneczny dzień, posesja z zadbanym ogrodem, kwitnącymi hortensjami i równo przyciętym trawnikiem. Piękny obrazek uzupełniają kolorowe bocianie figurki. Nie pasuje tylko jeden element – za winklem przypięty na łańcuchu siedzi pies, na wysokości jego czoła lata mnóstwo much. Gdy podchodzimy bliżej, wiemy dlaczego: znajduje się tam wielki guz. Oto historia psa Muchomorka.


"Tylko pies"


Czy była to wyjątkowo wstrząsająca kontrola przeprowadzona przez fundację VIVA! Interwencje? Tak, choć inspektorzy ds. ochrony zwierząt na co dzień mierzą się z wieloma podobnymi przypadkami, to niestety nie pierwsze i nie ostatnie tego typu zgłoszenie.

Właściciel Muchomorka podobno był z nim u weterynarza, ten zalecił leki przeciwbólowe, ale właściciel zdecydował się ich nie podawać, bo, uznał, iż skoro pies nie wyje, to go nie boli. Muchomorek dyszał z gorąca, siedząc w upale na łańcuchu, był zrezygnowany i obolały, a mimo to nie mógł wejść do domu, "bo to tylko pies". Dziś przebywa w tzw. domu na dożycie.



Wiórek. Pies, który ma 28 lat. Przynajmniej według właścicieli, dla których był jedynie zbędnym "elementem" interesu. Całe swoje życie spędził na tyłach firmy, w drewnianej komórce zamkniętej w blaszanym garażu, bez dostępu do wody i światła. Latem blacha nagrzewała się do takich temperatur, iż w środku trudno było wytrzymać, zimą nie zapewniała ochrony przed minusowymi temperaturami. Z komórki wychodził tylko na noc i w weekendy, kiedy na posesji pozostawiano go samego sobie.

Był wychudzony, odwodniony i niedożywiony. Jego ciało pokrywały "dredy" i kołtuny pozlepiane z trocinami. Skóra skażona była grzybicą. Swoje pierwsze imię otrzymał dopiero po interwencyjnym odbiorze.

"To, co zobaczyliśmy dziś, ścięło nas z nóg. Dzisiejsza interwencja to historia o obojętności, upodleniu, poczuciu braku odpowiedzialności i ogromnej krzywdzie, którą wyrządził człowiek" – tak spotkanie z Wiórkiem opisują wolontariusze fundacji VIVA!

Czasem od dalszego cierpienia ratuje… choroba


Kundelek na łańcuchu kiwa się na boki. To stereotypie, czyli powtarzanie bezcelowych lub rytualnych ruchów występujące u zwierząt, które zbyt długo przebywają w zamknięciu, sztucznym środowisku lub miejscach, gdzie brak im ruchu i różnorodnych bodźców.

Ten kundelek to Bella. Oprócz stereotypii ma ogromnego, zwisającego guza z listwy mlecznej. Paradoksalnie to on ją uratował, bo właściciel wprost powiedział, iż nie ma pieniędzy na jej leczenie. Inaczej wolontariusze nie mogliby jej odebrać.

Dlaczego w ogóle dochodzi do takich sytuacji? w tej chwili obowiązują przepisy prawa, które – z wyjątkami – pozwalają na poprawę warunków życia poprzez odbiór zwierząt tylko w skrajnych sytuacjach. Gdy zwierzę jest bite, głodzone czy zaniedbane do tego stopnia, iż jego życie lub zdrowie są zagrożone. Ale czy naprawdę, aby poprawić los zwierzęcia, musimy – jako ludzie – doprowadzić je do stanu, który grozi śmiercią? Nie. Do tego potrzebna jest jednak zmiana prawa, a dokładnie ustawy o ochronie zwierząt.



Bezradność to chleb powszedni wolontariuszy


Dziś ciężko jest obronić zarzut, iż np. trzymanie psa w samotności na łańcuchu to znęcanie. Orzecznictwo w tym zakresie jest ubogie, choć dostrzegamy pierwsze zmiany, w tym choćby wyrok, w którym sędzia stwierdził, iż za znęcanie nad psem można uznać niewystarczający kontakt z opiekunem. Wciąż są to jednak pojedyncze przypadki.

Tkwimy więc w absurdalnej sytuacji, w której to dopiero skrajne zaniedbanie, nowotwór, guzy czy przemoc pozwalają zwierzętom na rozpoczęcie nowego, lepszego życia, bez bólu, cierpienia i samotności, tylko dlatego, iż stają się podstawą do ich odbioru i przekazania pod opiekę organizacjom prozwierzęcym.


Dlatego Komitet Inicjatywy Ustawodawczej "STOP ŁAŃCUCHOM, PSEUDOHODOWLOM i BEZDOMNOŚCI ZWIERZĄT" utworzony przez największe organizacje działające na rzecz ochrony zwierząt – wśród nich Międzynarodowy Ruch Na Rzecz Zwierząt Viva, Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Zwierząt OTOZ Animals, Mondo Cane – oraz Akcję Demokrację złożył do sejmu projekt ustawy zmieniającej ustawę o ochronie zwierząt z 1997 r., a tym samym pozwalającej na skuteczniejszą pomoc zwierzakom.

– Aby projekt doczekał się dalszych prac sejmowych, Komitet musi uzbierać jeszcze 70 tys. podpisów obywateli. Bez tego możemy zapomnieć o polepszeniu życia zwierząt w Polsce – mówi Magdalena Słowińska, koordynatorka w Viva! Interwencje.

– Gdy wyjeżdżamy na kontrolę i widzimy, iż dotyczy łańcuchów, za każdym razem czujemy bezsilność. Niewytłumaczalne jest to, iż za zachowany dobrostan psa uznaje się sytuację, w której pies ma budę na podwyższeniu, trzymetrowy łańcuch, wodę w misce i względną czystość obok budy. Ustawa o ochronie zwierząt uznaje taki stan za dobry, a choćby bardzo dobry, bo w końcu taki, który nie wymaga żadnych zmian. A pies, który jest zwierzęciem niezwykle społecznym, całe swoje życie spędza przy budzie, często z dala od domu, odseparowany od domowników – dodaje Paweł Artyfikiewicz, koordynator Viva! Interwencje.

Zwierzęta w Polsce potrzebują Twojego podpisu


W uzasadnieniu do projektu ustawy możemy przeczytać, iż "nadrzędnym celem projektowanej ustawy jest poprawa dobrostanu zwierząt oraz doprecyzowanie i rozszerzenie zakresu ochrony zwierząt – tak, aby lepiej uwzględniać ich potrzeby fizyczne, psychiczne oraz społeczne (...) Co więcej, potrzeba wprowadzenia projektowanych zmian jest podyktowana zarówno postępem cywilizacyjnym społeczeństwa, jak i wynikami badań naukowych w zakresie potrzeb zwierząt (w sferze fizycznej, poznawczej i psychologiczno-społecznej) oraz ich inteligencji emocjonalnej".

Tak samo jest w przypadku popularnych pseudohodowli. – Każdy, dosłownie każdy, może założyć dziś hodowlę, bezrefleksyjnie i bez wiedzy rozmnażać zwierzęta, aby na nich zarobić i w tej chwili nikt realnie tego nie kontroluje. Skutkiem tego są zwierzęta traktowane jak reproduktorzy, przedmioty, maszynki do zarabiania pieniędzy, które nierzadko są zmuszane do przebywania w brudnych, ciasnych klatkach, w fatalnych warunkach, bez odpowiedniej opieki – tłumaczy Słowińska.

Prawo musi to regulować, dać jakieś ramy, wymagania, wytyczne. Zwłaszcza gdy Polska boryka się z tak wysoką bezdomnością zwierząt.


Bezdomność – temat rzeka, choć bliżej jej do lasu, bo ile to zwierząt rocznie odnajduje się porzuconych właśnie tam? Jest to sprawa tym bardziej niesprawiedliwa, iż bezdomność zwierząt dotyczy przecież zwierząt tzw. domowych, innymi słowy: udomowionych. Tych, które ludzie oswoili świadomie, chcąc, żeby były blisko nich. To oznacza, iż w toku ewolucji zwierzęta te stały się zależne od człowieka, zwłaszcza psy. A teraz to człowiek doprowadza do ich rozmnażania na potęgę, nie zważając przy tym na problem bezdomności.

Bo przecież jak coś nie dotyczy człowieka bezpośrednio, to nie jego problem, prawda? Ostatecznie okazuje się, iż – patrząc szerzej – nie jest problem ani człowieka, ani gmin, ani powiatów, ani rządu. To problem niczyi, bo i zwierzęta przecież niczyje. Tracą na tym również fundacje, bo przepełnione muszą odmawiać pomocy i przyjęcia kolejnego zwierzęcia.



Ale projekt nowelizacji ustawy to nie tylko te trzy najważniejsze hasła. To szereg innych zmian, takich fundamentalnych, które mają poprawić los i życie zwierząt w Polsce, m.in.:

Na koniec kilka słów o Muchomorku. Choć jest nieuleczalnie chory, a jego dni są policzone, wiemy, iż nie cierpi. Ma zapewnioną opiekę weterynaryjną, onkologiczną, leki. Spędza czas z innymi psami i uwielbia wylegiwać się w łóżku ze swoimi opiekunami. W tym roku pierwszy raz pojechał nad morze – może niestety zdarzyć się tak, iż pierwszy i ostatni.

W podobnych warunkach jak kiedyś on żyją dziś w Polsce tysiące psów. Dajcie szansę na nowe życie także im i złóżcie swój podpis pod projektem ustawy.


Gdzie podpisać? Tu lista placówek, na pewno któraś z nich znajduje się blisko Waszego miejsca zamieszkania:

https://prawadlazwierzat.pl/gdzie-zbieramy-podpisy/


Idź do oryginalnego materiału