iż to nie będzie łatwy Post. I widzę przynajmniej trzy powody. jeżeli je jakimś cudem Bożej Łaski pokonam, to się zdziwię.
Na razie witam przylatujące ptaki.

Grzywacze są już jakiś czas
Dziś spotkałam pierwsze szpaki, chyba cztery w sumie.
Nadając wymiar praktyczny witaniu ptaków, w usiłowaniu odreagowania paru stresów, udałam się na ogród i poskładałam do kupy rozwalającą się starą budkę lęgową.
Odpadła jej deseczka z dachu, znalazłam ją na trawie. A kiedy zdjęłam budkę, żeby ją naprawić, rozlazła mi się w rękach. Zatem złapałam młotek i pudełko gwoździ, i udało mi się starą budkę nieco odrestaurować, przy czym - przyznaję - pokrzywiłam gwoździ cały stos, ale ani razu nie walnęłam się młotkiem w żaden palec. Jutro wybieram się do sklepu, w którym lęgną się świecące oczami sowy (podobno już go po zimie otworzyli) i dokupię dwie nowe budki.
A w ogrodzie nieśmiało zaczyna się wiosna