Jolanta Fraszyńska: Wstaję, robię dwa oddechy, jestem. Myślę sobie – wstałam, mam siłę

6 miesięcy temu

Pochodzi z małej miejscowości na Śląsku. Jest jedną z najzdolniejszych polskich aktorek. Jest mamą dwóch przepięknych córek. Ze mną w rozmowie szczerze opowiada o życiu, o związkach, o macierzyństwie i o lękach – Jola Fraszyńska w podcaście Lajf noł makeup.

Wszystko mam. Wstaję, kładę nogi na ziemię. Robię dwa oddechy, jestem. Myślę sobie, wstałam, mam siłę. Dla kogoś, kto jest lękowy, to wiesz jak to jest. Mam siłę.

Jakoś tak zawsze czułam, iż kobiety mają gorzej i kobiety mają ciężej. To było moje przekonanie, z którego się już uwolniłam, ale i przez cały czas bardzo sercem wspieram wszystko to, co się dzieje w takim, ale z serca. Sercem wspieram to, co się dzieje z serca u kobiet, to znaczy nie tę waleczność, tylko to iście po swoje w łagodności. To jest bardzo ładny miks.

Poczekaj, to bardzo ładne. Chcę to zrozumieć – Iście po swoje w łagodności.

Bo wszystko, co jest jakby takim tupaniem i takim feministycznym, nie znam jakby nie wgłębiałam się nigdy w jakiś nurty feministyczne, na czym to polegało. Ale wszystko co jest udawane, ta walka o kobiecość przez kobiety, która polega na tym, iż one tak chcą właśnie walczyć, a nie jakby iść po tę kobiecość z tym co mają, czyli z sercem, miękkością, łagodnością. Tylko, iż mają taki ten łokieć i ten mocny użyję brzydkiego słowa, przepraszam, wkurw na wszystkich i na przede wszystkim facetów. Jakby mi też bardzo towarzyszył ten rodzaj złości nieuświadomionej na facetów. Ale paradoksalnie, ja się złościłam w ogóle, ale zanim sobie później uświadomiłam, iż się złoszczę, iż się złoszczę pokoleniowo i mam prawo do tego, iż się złoszczę i robię robotę pokoleniową i dla pokoleń to też musiał upłynąć czas.

Generalnie, żeby to tak podsumować. Kobiecość jest kobiecością, jest przestrzenią, jest oddechem, jest kiecką i tak dalej. Ja zawsze byłam w filuterna. Moja mama też była bardzo kobieca. Ja zawsze chciałam urodzić facetów żeby nie musieć się tak męczyć, jak te kobiety.

Urodziłam dwie kobiety. Jak urodziłam dwie kobiety, mówię uuu, Fraszyńska, to ty musisz wykonać pracę dla tych kobiet. To znaczy, żeby siebie tak posadzić, osadzić. Uspokoić, uzdrowić. Bo też to będzie robota dla nich. Ja mam takie absolutne przekonanie, iż każda przekroczona rzecz w nas, każda zrozumiana, poszerzona, ukochana zaakceptowana no jest tych po prostu przymiotników i w tej chwili w dobie edukowania i psychoterapeutyzowania, jest po prostu tego kwiecia całe mnóstwo. To każda taka rzecz, która jest, powiedziałabym zrozumiana i odczucia, tak naprawdę, jest naprawcza dla całego systemu. Robimy robotę wstecz. Robimy dla naszych babć, robimy dla naszych przodów i tyłów.

Słyszę w tym głęboką pracę, słyszę w tym ustawienia systemowe. To bardzo jest ciekawe. Nie każdy, kto słucha, miał takie doświadczenie. Nie, nie, nie musisz mówić o szczegółach, ale rzeczywiście sięgnęłaś, otworzyłaś swój ród, zobaczyłaś, co niesiesz od swoich prababek, pradziadków. Zrobiłaś tą robotę i zobaczyłaś, iż ten krzyż, o którym mówisz, tej ciężkiej kobiecości, tej uciemiężonych choćby bym powiedziała kobiecości, iż on idzie rzeczywiście z pokoleń.

W tym naszym też położeniu geograficznym, no tak ta dusza sobie tu lądowała do tej Polski. Do tej rozebranej Polski, doświadczonej wojnami. No tak sobie tutaj wybrałam. Wierzę w to, iż lądujemy po coś i lądujemy w kontekstach takich, jakich musimy. Jako istoty duchowe i to przerabiamy. Miałam też taką fazę, iż poprzerabiałam, jestem po dwóch rozwodach, w trzeciej relacji poprzerabiam.

To jak to drzewo było, to przerabiałam wszystkich facetów, wszystkie kobiety, wszystkie już po prostu. I później jak to zrobiłam, to efekt tego był taki, iż po poza takim rozpoznaniem, jakie tam programy się manifestowały, iż samotność, iż zimne serce, iż tam nieukochanie, iż porzucenia, iż wszystko, wszystko, wszystko. To później okazało się, iż jak to zrobiłam, to przez cały czas nie uwolniłam jakby tego swojego tu i teraz odczucia, czasami ciężarów. Albo od tego, iż byłam gotowa, żeby kolejna jakaś warstwa odpadła. To jest, żeby osoby, które to zechcą wysłuchać, zrozumiały. To jest tak, jak moje córki, które wiedziały, iż ja od zawsze się terapeutyzuję, teraz już tego nie robię.

A widzą taką matkę, która tak się drze albo taką matkę, która tak nie domaga i widzą ludzką, no po prostu taką, iż nieidealna. No to po co ta terapia? I one dopiero teraz sięgają po różne narzędzia, bo ja umiałam teraz to wszystko zintegrować. Może we właściwym czasie, nigdy nie ma późno, za wcześnie. we właściwym czasie to zrobiłam i to jest teraz widoczne i idą tą samą drogą. Otwierają się. To jest dla mnie wow, to jest dla mnie wow. Powiedziały mi wtedy, co ty się tak terapeutyzujesz, iż jak ty przez cały czas niedomagasz. A ja tak chciałam, taką matrixową pigułkę skonstruować, którą dam, one sobie wezmą, zażyją i będą miały wow. Wow na życie i będą miały w ogóle już spokój.

Nie ma tak, każdy odpowiada za siebie. Ja nie uratuję partnera, ja nie uratuję świata. Ja mogę tylko dbać o swój dobrostan, a moja energia może zmienić. W to wierzę. Najpierw ja, a potem zobaczymy jak to działa w konfiguracjach różnych.

A to myślenie właśnie, które też wniosłaś jako kolejna osoba ze swojego rodu, też w podobnym myśleniu wzrastałam, o kobietach i o mężczyznach. Czym masz poczucie, iż to się właśnie jakoś przemieniło. Co dzisiaj myślisz o kobietach? Gdybyś miała przekazać dalej swoim pokoleniom, co byś powiedziała o kobietach?

Powiedziałabym tak, iż ta doświadczalnia zwana tuta ziemskim życiem, jest dosyć wymagająca. I nie chciałabym już w tym momencie bardzo świadomie, nie chciałabym mówić o tym, iż ktoś ma lepiej lub gorzej. Czy to jest mężczyzna, czy to jest kobieta. Mężczyźni mają tak samo. jeżeli ma doświadczyć męskiego bycia tutaj i się z tym spotkać, no to będzie tego doświadczał. Jesteśmy jakby jednym w dwóch kombinezonach, uniformach. Wobec tego ludzkie jest ważne, a nie płciowe. A to co mamy do załatwienia, to jest sprawa indywidualna. Jedna jest bardzo ważna rzecz, którą pojęłam stosunkowo niedawno, iż to świat opowiada o mnie, a nie jest przeciwko mnie.

Że to ja muszę najpierw zdać sobie sprawę z tego, jak ten świat odbieram, jak go czytam i co on powoduje i tym się zająć. To znaczy, na czym to polega. Ja nie szukam winy tam. Ja nie szukam winy na zewnątrz, znaczy się w ogóle nie ma winy, od tego trzeba zacząć. Ja sobie obserwuję co dana osoba bądź kontekst wnosi w moim przeżywaniu. jeżeli to jest dla mnie
niekomfortowe, to ja się zastanawiam jak mogę to zmienić? Jak mogę to oswoić, jak mogę to puścić.

Jeśli ktoś zrobi mi jakąś przykrość, to ja go nie oceniam, tylko zastanawiam się, co to jeszcze u mnie pracuje, iż ja to tak przeżywam. To jest bardzo uwalniające. To jest tak uwalniające, bo wtedy tylko jestem odpowiedzialna za siebie, a mało jest tak zwanych ludzi B. Każdy ma swoją historię. Każdy przyszedł tutaj, żeby się po prostu z tym spotkać. I wznieść, bo dla
mnie życie tutaj, jest po prostu wspaniałą okazją do tego, żeby se gumę popuścić, żeby kij z tyłka wyjąć. Żeby się bardziej cieszyć, żeby wybrać, co mnie buduje, a odrzucić, to, co jest dla mnie fe.

Mam teraz tak na przykład z tymi mediami social, iż ja czuję, iż to nie jest dla mnie, iż mnie to tak spina, iż odzywają się wszystkie niedobre emocje. Ja się porównuję. I nagle: czy ja mogę to odrzucić? Nie wiem, mogę to na pewno jakoś ograniczyć. Jest to narzędzie, na pewno. Tym bardziej w takim procesie, który teraz przeżywam, bo mam tendencję też do chowania się.

Idź do oryginalnego materiału