– Jegorze, czyżbyś sobie ze mnie żartował?

1 dzień temu

Jerzy, naprawdę żartujesz? Znów biegniesz do swojej mamy?

A co proponujesz? Zrzucić ją w zmarzniętym, ciemnym i bez wody miejscu? wściekł się mężczyzna, grzebiąc w plecaku. Czyś ty tak postąpiłaby ze swoimi rodzicami?

Wiesz, moi rodzice nie robią ze mną takich sztuczek. Wiedzą, iż mam rodzinę i nie wciągają mnie w te przygody. A twoja mama zaczęła Zuzanna.

Nie gadaj tak. Wiesz, iż muszę pomóc przerwał ją Jerzy, machając ręką.

Rozumiem, ale i tak mi przykro. Nie dlatego, iż chłopcy niedługo zapomną, jak się nazywa ich ojciec, ale dlatego, iż nie starasz się nauczyć ją samodzielności.

Niech sama ugotuje tę kaszę, niech sama ją rozgniecie. A ty wybierz, gdzie twoja rodzina: w wiosce, czy tutaj.

Zuzanna odwróciła się i poszła do sypialni. Po pół minuty w korytarzu usłyszał się trzask zamka. Jerzy wyszedł. Została sama, wśród dzieci, którym dziś obiecała rodzinny spacer po parku.

Tylko tata znów uciekł z ich rodziny, a wszystko spadło na Zuzannę.

Dwa lata temu wszystko było zupełnie inne. Zuzanna doskonale pamiętała ten dzień. Przyjechali w gości do jej rodziców, zabierając ze sobą Halinę, by nie była sama. Halina dobrze dogadywała się z teściami, więc nikt nie miał nic przeciwko.

Gdy pili herbatę z ciastkami pod wianuszkiem winorośli, Halinie nasunęła się genialna myśl, która odmieniła całe życie Zuzanny.

Ojej, jak tu pięknie! westchnęła, łapcząc pełną piersią powietrze. Muszę się przenieść do własnego domu. W moim wieku! Spokój, cisza, świeże powietrze

Matka Zuzanny tylko się uśmiechnęła. Najpierw pomyślała, iż Halina marzy głośno.

Tu dobrze, kiedy jesteś gościem odparła teściowa. A tak bez męża w domu nic się nie da zrobić. To nie jest kurort. Zawsze trzeba coś naprawiać i łatać. A ty, Halinko, nie obrażaj się, ale do domu nie jesteś stworzona.

Halina podniosła brwi, choć nie miała się obrażać. Nie była leniwa, ale stale zmęczona, choćby gdy nic nie robiła.

Nie zamierzam prowadzić gospodarstwa i grzebać w szklarniach. Tu są kury i świnie, a ja wystarczy mi kwiaty i drzewa.

Żeby po prostu siedzieć w cieniu i patrzeć na piękno. A wnukom się przyda. Kupię im dmuchany basen, będą biegać po trawie, a nie wciągać benzynowy dym.

Kwiaty i drzewa też wymagają pielęgnacji. Upadniesz w mieszkaniu, a tam nie ma nic do roboty. Raz w tygodniu wytrzyj kurz, co dwa dni podłogę umyj, odkurz i odpoczywaj pobłażliwie zauważyła matka Zuzanny.

My prowadzimy gospodarstwo z miłości do pracy? zachrzasnął teść. Na słowo to piękne, a w rzeczywistości dom to bezdenna beczka.

Dziś kocioł się popsuł, jutro dach, pojutrze ogrodzenie. I na wszystko potrzebne są pieniądze. Trzeba się jakoś wykręcić.

Nic nie szkodzi, ogarniemy to. Nie jestem sama upierała się Halina, rzucając spojrzenie na Jerzego.

Zuzanna uniosła brew, ale milczała. Przekonać teściową było trudniej niż namówić głodnego bażanta, by nie jadł kapusty.

Od tego dnia Halina nie spierzała się już z teściami, tylko tajemniczo się uśmiechała, niczym Mona Lisa. Po pół roku już dumnie prezentowała swój nowy dom i demonstracyjnie rozkoszowała się wonią róż z sąsiedniego ogrodu. Dom naprawdę był przyzwoity, wygodny.

Widzicie? Nie wierzyliście mi. Teraz jestem w waszym mieście zapewniła teściowa.

Szczęście nie trwało długo. Najpierw Halina poprosiła syna o pomoc przy drobnym remoncie. Ten się przeciągnął na pół roku, bo Jerzy jeździł tylko w weekendy.

Zuzanna narzekała, ale znosiła to. Wierzyła, iż remont kiedyś się skończy i życie wróci do normy.

Kiedy farba na ogrodzeniu wyschła, a na ścianach pojawiły się nowe tapety, okazało się, iż lista zadań nie ma końca.

Najpierw teściowa straciła prąd na prawie dwa dni. W domu znikły nie tylko światło, ale i woda. Jerzy pojechał do matki, która była w rozpaczy, z butelką wody i workiem węgla, by ją uspokoić.

Wszystko stoi w miejscu! A upał brak klimatyzacji, brak prysznica Co za koszmar! Nie żyję, tylko przetrwam jęczała Halina.

Potem teściowa przygarnęła bezdomnego psa, który miał problemy z nerkami. W wiosce nie było weterynarza, więc trzeba było go przewieźć do miasta. Oczywiście Jerzy się tym zajął.

Co zrobić, chory chłopczyk Przynajmniej mamy strażnika w domu mruknęła Halina, uspokajając psa.

Później Zuzanna musiała myć wnętrze samochodu, bo strażnik mocno się trząsał. To nie koniec. Pies potrzebował specjalistycznej karmy, a w wiosce nie było żadnych sklepów zoologicznych ani dostaw. Kurierem musiał być Jerzy.

Nie zostawię mamy z chorym zwierzakiem! Wiesz, jak ona jest wrażliwa. Potem jeszcze się obwinia odpowiedział, gdy żona zaczęła go krytykować.

Oczywiście, wrażliwa. Piesowi szkoda, a ludziom już nie za bardzo

Jerzy poświęcał matce wszystkie weekendy, a czasem zrywał się po pracy w tygodniu. W ostatnich przypadkach zostawał też na noc u teściowej.

Przyjadę, a wy i tak już będziecie spać tłumaczył się. A tak wstanę wcześnie i od razu po domu wyruszę do pracy.

Zuzanna czekała, aż sytuacja się poprawi, ale nie było lekko. Teściowa miała cieknący dach, zapchany szambo, padał śnieg, rosła trawa Nie chciała samodzielnie dbać o dom. Nie potrafiła choćby zadzwonić po fachowców.

Co, jeżeli pojawią się oszuści? Złodzieje? Zdzierają jeszcze trzy skóry Jerzy, jesteś mężczyzną, a mężczyźni się boją. Pomóż mi znaleźć sumiennego i bądź przy niej błagała Halina.

Cierpliwość Zuzanny skończyła się, gdy teściowa znowu straciła prąd. Tym razem już późną jesienią. Na szczęście tylko na chwilę, ale wystarczyło, by Halina spanikowała.

Zuzanno, jutro kupię mamie generator zwykłym tonem ostrzegł Jerzy żonę.

Zuzanna napięła się.

Z własnej kieszeni? zapytała, przymrużając oczy, bo wiedziała, iż to drogi zakup.

No wiesz, mama ma napięcie. Prawie wszystko, co zostało po sprzedaży mieszkania, wydała, a żyje z jednej emerytury wzruszył ramionami Jerzy.

Wspaniale. Czyli teraz zapewniamy nie tylko sobie, ale i jej wymarzony dom. Jerzy, czy twojej mamie nie przytłaczają te wszystkie życzenia?

Mężczyzna zmarszczył brwi i machnął ręką.

Zuzanno, przestań. Tam nie ma dobra ze światłem. Czy naprawdę chcesz, żeby zmarzła?

Zuzanna przewróciła oczami, ale znów musiała to przełknąć.

Teraz siedziała sama w sypialni, rozważając rozwód. Przecież mąż ciągle gdzieś jest po drugiej stronie.

Mieszkamy w miarę dobrze, chyba Nie, rozwód to za mocny krok. Trzeba coś wymyślić, żeby nie zwariować od zmęczenia pomyślała Zuzanna.

I wpadła na pomysł

Tydzień później Zuzanna wstała wcześniej i po cichu się ubrała. Już miała wyjść, gdy Jerzy ziewnął i potrząsnął się z senności.

Tak wcześnie? zapytał, drapiąc oczy.

Do rodziców odparła spokojnie, patrząc w lustro.

Co masz na myśli? zmarszczył się Jerzy. Dziś? Obiecałem mamie przyciąć gałęzie.

Nie uzgodniłaś tego ze mną. A ja też mam rodziców. Oni też potrzebują pomocy.

Ale twoich jest dwóch!

Starość się nie odwołuje. Teraz podzielimy się tak: jeden weekend poświęcamy twojej mamie, drugi twoim rodzicom powiedziała, ruszając w stronę korytarza i zatrzymując się.

Ach, prawda. Nie zapomniałam. Lista zadań na lodówce. Nie zapomnij zrobić lekcji z dziećmi. I przygotuj im pizzę na obiad, prosili.

Wyszła, czując ciężki wzrok męża, ale nie odwróciła się. Po drodze do rodziców Zuzanna przyłapała się na tym, iż od lat nie myśli o pilnych sprawach i nie spieszy się nigdzie.

Pomoc rodzicom była symboliczna. Zuzanna wróciła na drugi piętrze, a potem odpoczywała. Czytała książkę, huśtając się na ogrodowej huśtawce, wspominała zabawne sytuacje z dzieciństwa przy obiedzie, po prostu leniwie leżała w łóżku. Zapomniała, co to jeść normalnie, a nie połykać jedzenie w pośpiechu pod ciągłym mamo!.

Idealnego rozwiązania może już nie będzie. Może Halina i tak nie sprzeda domu i nie rozwiąże problemów bez pomocy syna.

Jednak teraz Zuzanna ma kawałek własnej przestrzeni, o który nie zrezygnuje. To małe zwycięstwo w walce o sprawiedliwość i własną psychikę.

Idź do oryginalnego materiału