Jan Miszczak: Człowiek człowiekowi wilkiem

4 godzin temu
Jan Miszczak (Fot. Archiwum)

Tytuł niniejszego tekstu, zaczerpnięty z sentencji Plauta („homo homini lapus est”), komediopisarza rzymskiego żyjącego jeszcze przed naszą erą, może być nieco mylący, bo sugerujący rodzimą polityczną rzeczywistość, czyli nienawiść, zwaną powszechnie wojną polsko-polską. Tymczasem maksyma ta mocno już straciła na aktualności, bo dziś wiadomo, iż wbrew mitologicznym opiniom wilk jest zwierzęciem pożytecznym i ważnym w naszym ekosystemie. Miał jednak pecha, bo najczęściej bywał przedstawiany jako symbol zła i zagrożenia, choćby w bajkach. Taka np. baśń o Czerwonym Kapturku braci Grimm, choć jej historia sięga wieków wstecz, jest przecież klechdą wręcz okrutną.

Pamiętacie? Ten baśniowy wilk jakimś niepojętym cudem połknął dziewczynkę w czerwonym berecie, a potem jej babcię. I wtedy zjawił się dzielny gajowy, który zastrzelił wilka, rozciął mu brzuch i wyjął obie ofiary. Po prostu happy end. Tyle tylko, iż raczej nie dla wilka. Dlatego powędrujemy teraz od bajki do rzeczywistości i będzie to sygnał o mocno niepokojącym lekceważeniu ochrony środowiska, w tym zwierząt.

Jeśli jesteśmy już przy wilku, to należy zagrzmieć, iż właśnie niedawno w Radzie Europy przegłosowano zmianę w jego statusie ze „ściśle chronionego”, na „chronionego”. Polska, w której ochrona tych zwierząt już dziś jest dużo łagodniejsza, także była „za”. Niby niewielka różnica w tym sformułowaniu, ale nie dla myśliwych, dla których dzięki temu wilk stał się teraz gatunkiem łownym i prościej go będzie zastrzelić. Myśliwi już zacierają ręce, głosząc bajdy o rzekomym zagrożeniu przez wilki dla zwierząt gospodarskich, a choćby dla ludzi. Tymczasem w Polsce od II wojny światowej, nie odnotowano ani jednego śmiertelnego ataku na człowieka przez wilka. Nie da się natomiast zliczyć ataków człowieka na wilka. Nic zatem dziwnego, iż przeciwko temu stanowisku Rady Europy zaprotestowało ponad 300 organizacji. Innego zdania był szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz, który zaakcentował znaczenie tradycji DJ9292 , Dunk High Up Sail Sneakers , Nike AIR PEGASUS 83 PRM - 200 , IetpShops STORE myślistwa i apelował o unikanie „ekoskrajności”. Dodał też, iż „bez PSL nie ma żadnej większości. I nie ma tutaj miejsca na jakąś dyskusję.”

Odpowiedziała mu m. in. oburzona tą wypowiedzią dziennikarka Agnieszka Woźniak-Starak, która mieszka na Mazurach i z własnej obserwacji wie, jaki jest teraz los dzikiej air jordan 11 cherry holiday 2022 fauny. Jej zdaniem, na Mazurach „nie da się wejść do lasu, bo z każdej strony słychać kanonady. To jest tradycja? To jest rzeź!” – orzekła. I stwierdziła, z czym w pełni się zgadzam, iż „w polskim społeczeństwie myśliwi nie cieszą się ani sympatią, ani szacunkiem, ani poparciem, a jednak dyktują warunki, bo stoją za nimi tacy ludzie jak Kosiniak-Kamysz. Wstyd!”. W tym miejscu dodam od siebie tylko tyle, iż bez PSL da się żyć, ale bez przyrody ani trochę.

Tymczasem, jakby przyczynkiem do tego ponurego kompletu zdarzeń, w sejmowym koszu wylądował projekt ustawy Polski 2050, by wszyscy posiadacze broni przechodzili okresowe badania, w tym myśliwi. Przeciwko temu byli m. in. posłowie PSL, jako gorący tradycjonaliści w strzelaniu do zwierząt, choć badania wykazują, iż aż 86 proc. Polek i Polaków opowiada się za wprowadzeniem obowiązkowych badań lekarskich dla myśliwych. Możecie mnie skarżyć do sądu, ale uważam, iż wśród badających winni przeważać psychiatrzy.

Więc zamiast puenty przytoczę przysłowie i to… myśliwskie: Nie mierz strzelbą do nikogo, bo możesz przypłacić drogo. Ani chybi dotyczy to też zwierzyny.

Idź do oryginalnego materiału