Jak zdobyć zielonego przyjaciela

7 godzin temu
Zdjęcie: fot. Paweł Bartkowiak


Jakież to piękne! – aż chce się wykrzyknąć, kiedy w ręce wpada „Drzewnik”, czyli druga po „Leśnej terapii. Jak czerpać zdrowie, energię i spokój z mocy drzew” książka gnieźnieńskiej autorki Agnieszki Antosik. Tym zaś, co na pierwszy rzut oka zachwyca, zanim na dobre zanurzymy się w lekturze, są wspaniałe ilustracje Adeliny Sandeckiej.

Te wszystkie gałązki i listki, które kłaniają się już na okładce i są jej najlepszym ornamentem, zaludniające swą wzorzystą różnorodnością przedtytułowe strony pnie czy wreszcie wewnętrzne liściowe ozdobniki i całe portrety dostojnych bohaterek i bohaterów publikacji.

Wszystko to oddane z werystyczną dokładnością, nad którą czuwała autorka treści, ale niepozbawione indywidualnego i uroczego stylu ilustratorki. A jak to wszystko się zaczęło?

Z facebookowych postów Szepczącej z Drzewami

Otóż nie byłoby tak pięknie wydanej książki, której wagi dodaje także twarda, staranna, zielono-musztardowa oprawa, gdyby nie wspomniana wcześniej „Leśna terapia” czy właśnie pewien wywiad dla… „Kultury u Podstaw”! I choć ta pierwsza, tak jak jej podtytuł wskazuje, jest raczej zbiorem faktów, historii czy porad odnoszących się do samego korzystania z dobrodziejstwa drzew przez ludzi, to już uruchamia ogromną wiedzę i pasję autorki oraz pozwala poznać jej sprawne pióro.

Bo kimże jest Agnieszka Antosik? Na pewno filolożką, czyli osobą, która ma wręcz „papiery” na piękny język i wszelkie działania edukacyjne oraz – jak sama siebie określa – „drzewodniczką”, co z kolei jest wspaniałym słowotwórczym połączeniem dendroterapeutki i przewodniczki kąpieli leśnych, ale też ogólnie przewodniczki po drzewach, bo nią w istocie jest autorka.

Natomiast przywołany wywiad, który miałam przyjemność przeprowadzić z pisarką dla portalu „Kultura u Podstaw”, a dokładnie jedno z pytań, będące swego rodzaju uwagą o braku w pierwszej książce charakterystycznych dla niej opowieści publikowanych w internecie, zainspirowało ją ponoć do stworzenia „Drzewnika”.

Co ciekawe, pracująca na co dzień w Bibliotece Publicznej Miasta Gniezna Agnieszka podkreśla, iż „Leśna terapia” powstała na wydawnicze zamówienie, czyli już pewne oczekiwanie na „powrót do natury”, jakie Wydawnictwo Kobiece musiało wysondować wśród swoich czytelniczek i czytelników.

W dobie zmian klimatu, kiedy zaczyna tracić się pewne gatunki zwierząt i roślin lub dostrzega się ich adaptacyjne problemy, oraz postępu cywilizacyjno-technologicznego, wyrywającego nas ze świata natury, której częścią przecież jesteśmy – świadomość to zwykle pierwszy krok do działania.

U Agnieszki to działanie odbywa się m.in. przez profil na Facebooku o wdzięcznej nazwie Szepcząca z Drzewami, gdzie od kilku lat zamieszcza wpisy, a adekwatnie arcyciekawe historie czy wręcz gawędy o tych potężnych roślinach.

To wiele z tych opowieści, po jeszcze ciekawszym rozwinięciu i uzupełnieniu, trafiło do książki, a wcześniej niektóre, jak na przykład ta, dlaczego nie warto mieć w domu „żywej choinki”, wywołały gorącą dyskusję w sieci, począwszy od wzburzenia, a skończywszy na zmianie świadomości, w tym mojej.

Sosna na styczeń, topola na maj

Tym, co wyróżnia „Drzewnik” oraz pozwala na pełne poznanie jego bohaterek i bohaterów, jest na pewno koncepcja i układ publikacji. Książka bowiem została pomyślana jako swoisty „kalendarz drzew”, który wbrew pozorom nie zaczyna się od stycznia, ale od wiosny, czyli marca, a każdy miesiąc ma swojego liściastego lub iglastego patrona.

Co więcej, dobór roślinnych reprezentantów nie jest przypadkowy, tylko podyktowany biologicznym rozkwitem i szczerą chęcią pokazania z jak najlepszej i najciekawszej strony wybranego drzewa. Po takim krótkim wprowadzeniu, kto i dlaczego, czytelnicy otrzymują też często „klimatyczną notkę”, do której jeszcze wrócimy, a następnie legendy i mity, czyli znaczenie dla naszych przodków oraz adekwatności prozdrowotne danego przedstawiciela „Stojącego Plemienia” – jak pisarka nazywa drzewną społeczność.

Co ciekawe, wszystkie te historie to w wielu przypadkach fascynujące i często nieznane fakty dla zwykłych przechodniów szukających cienia, które dotyczą w szczególności takich drzew jak: brzoza, jesion, topola, olcha, lipa, buk, kasztanowiec, klon, dąb, świerk, sosna i wierzba.

I tak na przykład możemy dowiedzieć się, iż sosna to silne i jednocześnie lekkie drzewo, którego korzenie mogą sięgać ponad 3 metry w głąb ziemi, a w legendach i mitach kojarzona bywa z odradzaniem się przez śmierć, co też ma pewne uzasadnienie w jej adekwatnościach. Te ostatnie bowiem odnoszą się do przyciągania przez drzewo światła i ognia jednocześnie, co oznacza, iż jeżeli zaczyna roślinie brakować tego pierwszego, to przez swą przepuszczającą słońce koronę łatwiej przyczynia się do powstania pożaru w lesie niż inne drzewa, by następnie się płynnie odrodzić.

Natomiast rozdział o topolach kryje w sobie jeszcze więcej różności, bo też topola niejedno ma imię oraz mnóstwo narosłych wokół niej bzdur i uprzedzeń, z którymi zresztą brawurowo rozprawia się autorka. W naszym kraju występuje kilka odmian topoli, o których drzewodniczka pisze, że:

„każda jest odmienną indywidualnością”.

Mamy zatem topolę czarną zwaną sokorą; białą, czyli białodrzew; osikę, a także topolę szarą, która jest mieszanką dwóch ostatnich. jeżeli chcesz rozwiać krzywdzące te drzewne istoty stereotypy dotyczące nadmiernej łamliwości, bylejakości czy „uczulającego puchu”, to ten rozdział jest dla ciebie. Choć całej sprawy nie ułatwiają kulturowe skojarzenia zawarte w mitach, legendach i przekazach ludowych, które często wiążą to drzewo ze śmiercią, cierpieniem czy inną niewdzięczną rolą.

Przyjaźń przeciw zmianom i wycinkom

Istnieje takie przekonanie, iż jeżeli chcemy coś ocalić, to dobrze jest zbudować więź pomiędzy ludźmi a daną sprawą, innymi osobami czy istotami nie-ludzkimi. Taką relację, która może przerodzić się w przyjaźń, więc z psychologicznego punktu widzenia włącza mechanizm chroniący przed krzywdą. Bo któż z nas pozwoliłby na nieszczęście przyjaciela?

Agnieszka Antosik w swej książce taką więź buduje czule i konsekwentnie, nie tylko personifikując swych bohaterów i opowiadając ich historie czy zachęcając do odwiedzenia oraz korzystania (oczywiście z umiarem) z dobrodziejstw tych rosnących wokół nas, ale też wskazując na ich potrzeby. A te ostatnie zawierają się we wspomnianej wcześniej „klimatycznej notce”, która odnosi się do odczuwanych przez rośliny zmian klimatu.

fot. Paweł Bartkowiak

I tak, jeżeli bogaty w minerały sok z brzozy pomagał niegdyś naszym przodkom przetrwać czas przednówku, tak dziś, kiedy w Polsce nie ma tyle wody, co wiele dekad temu – lepiej zostawić ten sok brzozie, żeby przeżyła. Albo iż uważany za symbol nieśmiertelności jesion, także z powodu coraz częstszej suszy, zamiera, a sprawcą tego stanu rzeczy jest miły tylko z nazwy grzyb: pucharek jesionowy.

Poza tym z bardziej suchym i ocieplającym się klimatem problem mają świerki i sosny, olcha też traci swe siedliska, lipa zbyt gwałtownie zakwita, a kasztanowca gryzą szrotówki. Tyle, iż antropocentryczne zmiany klimatu to jedno, a drzewom zagrażają też bardziej bezpośrednio ze strony człowieka wycinki i betonoza (te wszystkie praktyki w swojej książce „Betonoza. Jak się niszczy polskie miasta” opisał Jan Mencwel).

A i wieś nie jest wolna od niszczenia przyrody, którą często traktuje się jako „zasób”, nie mówiąc już o polityce Lasów Państwowych…

Jednak autorka „Drzewnika” nie wykracza zanadto poza sygnalizowane zmiany klimatu. Zamiast tego robi wszystko, żebyśmy bohaterów jej publikacji jak najlepiej poznali oraz zaprzyjaźnili się z tymi rosnącymi obok nas. Wtedy nie pozwolimy ich bezmyślnie niszczyć, a może choćby przetrwamy?

Idź do oryginalnego materiału