Czego można się spodziewać po wystawie o płotach i murach, ciągach komunikacyjnych i infrastrukturze regulującej ruch ludzi i zwierząt? Wystawie przygotowanej przez artystę posługującego się głównie fotografią, zaangażowanego społecznie, a do tego mieszkającego blisko granicy polsko-białoruskiej, przy której nieustannie realizowane są nielegalne pushbacki i praca aktywistyczna osób z Grupy Granica? Najbardziej oczywistą odpowiedzią wydaje się fotograficzny reportaż, w klasycznej prasowej formule lub w wydaniu takim, jak w projekcie I’m Warning You Rafała Milacha. A więc bardziej osobistym, swobodnie grającym z konwencjami, ale jednak stawiającym w centrum uwagi ludzi – tych, którzy graniczny mur próbują przekroczyć, tych którzy próbują im to uniemożliwić i tych, którzy w jego pobliżu mieszkają. U Tytusa Szabelskiego-Różniaka nie znajdziemy jednak żadnego człowieka.
A jednak czarnobiałe kadry składające się na wystawę Dziel i łącz w CSW Kronika potrafią na długo wryć się w pamięć i sprowokować nie tylko do namysłu nad polityczną sytuacją, ale i możliwościami samych obrazów. Na pierwszy rzut oka nowy projekt Tytusa Szabelskiego-Różniaka to rzecz dużo prostsza niż w przypadku AMZN, rozwijanego przez kilka lat cyklu. Na wielowątkową opowieść o funkcjonowaniu handlowego molocha składały się nie tylko fotografie, ale i obiekty, animacje, dokumenty.
Można odnieść wrażenie, iż Szabelski-Różniak robi krok wstecz: do dokumentu w stylu nowej topografii i szkoły düsseldorfskiej.
W Bytomiu wita nas klasyczna seria fotografii, powieszonych równie klasycznie – a to w gustownych drewnianych ramach, a to przymocowanych do ściany magnesikami. Wszystko doskonałej jakości, w eleganckiej czerni i bieli, na papierze archiwalnym. Można odnieść wrażenie, iż Szabelski-Różniak robi krok wstecz: do dokumentu w stylu nowej topografii i szkoły düsseldorfskiej. Ślady tej tradycji, która wywarła przemożny wpływ na fotografię końca XX i XXI wieku, bez trudu odnajdziemy w twórczości szeregu polskich fotografek i fotografów, od Nicolasa Grospierre’a po Ankę Gregorczyk czy Pawła Starca. W dorobku Szabelskiego także znajdziemy je bez trudu – w ujęciach amazonowych hal, czy we wcześniejszych projektach takich jak Capital i Formy niemożliwe. W Dziel i łącz estetyka nowej topografii powraca; w wydaniu wręcz w najbardziej oldskulowym – rodem ze zdjęć Lewisa Baltza, Roberta Adamsa czy Bernda i Hilli Becherów – z typologicznymi seriami, frontalnymi ujęciami i skupieniem na niespektakularnych elementach infrastruktury.
W cyklu prezentowanym w bytomskiej Kronice Szabelski-Różniak fotografuje przejścia dla zwierząt nad autostradami i drogami szybkiego ruchu. Z perspektywy drogi te przejścia są łatwe do przeoczenia czy pomylenia ze zwykłym wiaduktem. Z punktu widzenia drona zamieniają się niekiedy w całkiem spektakularne sztuczne łąki rozpięte nad nitkami asfaltu. Artysta nie prezentuje żadnej z tych perspektyw. Nie wciela się również w fotografa przyrody, czekającego w chaszczach na stado saren czy watahę wilków. Jego fotografie są po nowotypograficznemu estetyczne i nudnawe jednocześnie. Tak zwane zielone mosty są tutaj szare jak życie w Polsce. Tutaj świeżo zorganizowane przejście, jeszcze z gołą ziemią pociętą śladami opon pojazdów budowlanych. Tam kawałek płotu pośród wysokich drzew. Gdzie indziej płot, który opada i wspina się przez leśny parów. Widok przy ekranach akustycznych, pośrodku przejścia i z pobocza autostrady, zawsze wycinkowy. Równie dobrze mógłby to być zwykły fragment przydrożnej zieleni czy obrzeża placu budowy.
Jego powrót do klasycznej nowotopograficznej estetyki przy okazji Dziel i łącz nie jest jednak krokiem wstecz, ale chęcią rozprawienia się z jej pozorną transparentnością.
Poszczególne kadry zatytułowane są nazwami dróg, przy których fotografie zostały wykonane, ale w gruncie rzeczy ich typologiczna wartość jest znikoma. Nie oddają ani skali występowania nadziemnych przejść (Polska w skali Europy dysponuje wyjątkowo dobrze rozwiniętą siecią przejść dla zwierząt nad autostradami i drogami szybkiego ruchu), ani nie mówią o ich skuteczności (szerokie górne przejścia chętnie wykorzystują dzikie ssaki, badania w tym zakresie prowadzi m.in. zespół pod przewodnictwem Roberta Mysłajeka z Instytutu Biologii Funkcjonalnej i Ekologii Wydziału Biologii UW). Szabelski we wcześniejszym projekcie – AMZN – także mierzył się z problemem zobrazowania kompleksowego zagadnienia, które wymaga różnego rodzaju danych i sposobów obrazowania. Jego powrót do klasycznej nowotopograficznej estetyki przy okazji Dziel i łącz nie jest jednak krokiem wstecz, ale chęcią rozprawienia się z jej pozorną transparentnością.
Nowa topografia już w latach 80. była krytykowana przez Deborę Bright za rezygnację z autorefleksji, głębszego namysłu politycznego i poddanie się rynkowi. W wydaniu Szabelskiego-Różniaka staje się ona tym bardziej konwencjonalna. O ile pół wieku temu to nasycone kadry Stephena Shore’a – jedynego spośród bohaterów kluczowej dla nurtu wystawy New Topographics: Photographs of a Man-Altered Landscape fotografa posługującego się kolorem – mogły sprawiać wrażenie przestylizowanych, dziś to czarnobiałe kadry są już wyborem czysto estetycznym, który raczej zaciemnia obraz, niż czyni go klarowniejszym. Mimo pozornej banalności, wysmakowane odbitki z cyklu Dziel i łącz mają też ewidentnie kolekcjonerski powab, który znacznie przewyższa wartość informacyjną.
Amazon nie zostanie mecenasem mojego projektu. Rozmowa z Tytusem Szabelskim Z artystą rozmawia Ewa Dyszlewicz CZYTAJ!
Równie dwuznaczny jest kilkuminutowy film Flow Control. Sekwencja statycznych kadrów, które dotyczą nadziemnego fragmentu ropociągu „Przyjaźń”, z pozoru trzyma się podobnej konwencji, momentami stając się jednak zaskakująco malownicza. Część tej infrastruktury niekiedy zajmuje centralne miejsce w kadrze, innym razem niemal znika pośród lasów i mokradeł. Nowotopograficzna konwencja zostaje jakby zainfekowana piktorializmem, a choćby sposobami malowniczego i wzniosłego ukazywania przemysłowych krajobrazów w zderzeniu z „dziką” naturą, rodem z XIX-wiecznych amerykańskich pejzażystów pokroju Williama Henry’ego Jacksona. W czarnobiałych kadrach choćby lekka zmiana światła, które przesącza się przez korony drzew, powoduje optyczne drgania krajobrazu. Muzyka Huberta Karmińskiego, która towarzyszy filmowi, oparta jest na field recordingu, rejestrując dźwięki przyrody na równi z odgłosami samej infrastruktury czy przelatujących samolotów i helikopterów. Stapia wszystkie odgłosy w hipnotyzujący pejzaż dźwiękowy.
W pewnym stopniu ten sposób obrazowania może przypominać inne projekty, które czerpią z estetyki nowej topografii. Zwłaszcza te „skażone” malowniczością, jak fotografie Joela Sternfelda z cyklu The High Line (2001–2002). U Sternfelda tory dawnej kolei miejskiej, które biegną między nowojorskimi zabudowaniami przemysłowymi, kamienicami i wysokościowcami zarastają bujną roślinnością. Zieleń wdziera się między beton i cegłę, szare i rude elewacje, które tworzą dla niej symetryczną ramę. Natomiast u Szabelskiego-Różniaka to nie zieleń „odzyskuje” przetworzone przez człowieka konstrukcje, ale to właśnie człowiek dzieli krajobraz, wyznacza podziały i punkty przepływu, decydując o tym kto, gdzie, kiedy i jak może się poruszać. Szabelski jednak rezygnuje z wyraźnej retorycznej funkcji przedstawienia. Prowokuje do zadania pytań w duchu W. J. T. Mitchella z książki Landscape and Power – nie czym krajobraz jest, ale w jaki sposób działa jako praktyka kulturowa.
Granica nienaturalna. Rozmowa z Moniką Orpik Z fotografką rozmawia Maria Dutkiewicz CZYTAJ!
Na wystawie w Kronice biegną po podłodze dwie łamane linie, wizualnie do siebie podobne. Odzwierciedlają jednak kształt dwóch zupełnie odmiennych konstrukcji. Jedna odpowiada zarysowi autostrady A4, która przecina kraj od granicy z Ukrainą po granicę niemiecką, druga – przebiegowi granicy polsko-białoruskiej. To nieco przesadnie dydaktyczne i dosłowne zderzenie jest jednak wprowadzeniem do pracy umieszczonej w centrum ekspozycji. Niespełna dziesięciominutowa animacja Unmaking – ponownie z muzyką Huberta Karmińskiego i narracją czytaną przez Martę Markiewicz – pełni rolę zwornika ideowego dla wystawy. Przed naszymi oczami przesuwają się proste trójwymiarowe modele – zarówno infrastruktury transportowej dla surowców, zwierząt i ludzi, jak i tego, czego Szabelski decyduje się nie fotografować – infrastruktury granicznej, oficjalnych przejść i niesławnego upiornego płotu, który ma powstrzymać migrantów starających się przez Białoruś przekroczyć granicę Unii Europejskiej.
Przedstawiona zostaje infrastruktura stosunkowo nieinwazyjna, taka jak przejścia dla zwierząt, które mimo swojej sztuczności zdaje się całkiem dobrze zdawać egzamin. Jednak im bardziej artysta zbliża się do wątku konstrukcji będących dosłownie sprawą życia i śmierci, tym bardziej obraz fotograficzny czy quasi-fotograficzny kadr filmowy, zdają się tracić adekwatność. Szabelski sprawnie używa fotografii, ale wobec cudzego cierpienia – tropem Susan Sontag – wątpi w jej możliwości, a także etyczną funkcję, uciekając przed niebezpieczeństwem tego, co w animacji Unmaking nazwane zostaje „rozpuszczaniem we współczuciu”. Pytanie o przystawalność obrazów do prawdy traumatycznego doświadczenia nie zostaje wypowiedziane wprost, ale cały pokaz jest nim przepełniony.
Pytanie o przystawalność obrazów do prawdy traumatycznego doświadczenia nie zostaje wypowiedziane wprost, ale cały pokaz jest nim przepełniony.
Pod chłodną powierzchnią kotłuje się napięcie, które znajduje ujście pod koniec Unmaking. Modele prezentowanych obiektów zaczynają coraz szybciej wirować. Narracja, dotąd chłodna, oparta na rzeczowej analizie tak samego funkcjonowania infrastruktury, jak i towarzyszącej jej, niekiedy cynicznie dehumanizujacej semantyki (nie bez powodu, zwraca uwagę artysta, graniczny płot nazywany jest „zaporą”, jakby chronić miał przed klęską żywiołową) kończy się niespodziewanym, donośnym wezwaniem do zburzenia wszelkich murów. W tym niemal agitacyjnym momencie narracja się jednak urywa. Animacja spokojnie się zapętla, a zerkając do folderu znajdujemy dość zaskakujący zabieg – zdawkowemu opisowi towarzyszy rozbudowana bibliografia. W niej znajdziemy zarówno pozycje poświęcone drogowej infrastrukturze, jak i esej Achillego Mbembe The idea of a borderless world. W pewnym momencie obrazy – fotograficzne, filmowe czy artystyczne w ogóle – po prostu przestają wystarczać. Szabelski nie unieważnia ich całkowicie, ale zachowuje rzadko spotykaną pokorę. Porywając się na coraz bardziej złożone tematy nie pręży muskułów, ale odsłania pęknięcia i wątpliwości. W końcu żadna rewolucja nie zaczęła się w galerii.
Piotr Policht – historyk i krytyk sztuki, związany z portalem Culture.pl i „Szumem”. Okazjonalnie kurator. Fanatyk twórczości Eleny Ferrante, Boba Dylana i Klocucha.