Inny Wywiad (VIII) – gość: Nagroda Złotego Goebbelsa

2 lat temu

Dzień dobry wszystkim, bądźcie zdrowi. Zapraszam na kolejny #innywywiad. Dzisiaj moim gościem jest już po raz kolejny jeden z autorów TŻT, a konkretnie Nagroda Złotego Goebbelsa, z którym pomówiłem o jego bogatej internetowej karierze. Zapraszam do czytania.

Inny Wymiar: Kiedy i jak powstała Nagroda Złotego Goebbelsa?

Nagroda Złotego Goebbelsa: Szczerze, musiałem to sobie wygooglować. Tak, iż 1 rok temu ekstremiści z FB usunęli wszystkie konta administratorskie, a stało się to po 6 latach pisania, czyli został założony w 2015. W leniwy weekend podczas oglądania telewizji.

IW: Dlaczego postanowiłeś utworzyć ten profil?

NZG: Z frustracji jakością dziennikarstwa. Chciałem zrobić coś, co będzie zauważone bardziej, niż jeden krytyczny komentarz pod postem, spośród setek innych. Miało szansę chwycić.

IW: Czego spodziewałeś się na początku prowadzenia „NZG”?

NZG: Że stracę mnóstwo energii, a nikt choćby nie zauważy, iż coś takiego istnieje .

IW: Miałeś w swojej działalności jakieś punkty zwrotne kiedy, np. wskutek udostępnienia i polecenia Cię przez popularniejszą stronę nagle Twoje zasięgi skoczyły? A może takich „punktów zwrotnych” było kilka? Opowiedz trochę o tym.

NZG: Większość adminów pamięta pierwsze udostępnienie przez popularny profil, dzięki czemu i oni stali się popularni. W przypadku NZG była to Żelazna Logika (za co admini ŻL osobiście usłyszeli podziękowania). Był szok, gdy nagle przybyło 2 tys. obserwujących. A po paru latach można było przeoczyć, iż wybiło 120 tys.

IW: Zajmujesz się głównie, tzw. fact-checkingiem, czyli krótko mówiąc: weryfikowaniem prawdziwości informacji. Co skłoniło Cię do skupienia się akurat na tym punkcie?

NZG: Większość treści określanych mianem fejkniusa lub przynajmniej manipulacji, wykorzystuje lenistwo lub zapracowanie czytelnika, który nie ma czasu w weryfikację. A czasem wystarczy przeczytać treść artykułu, by odwrócił on tezę z nagłówka o 180 stopni. NZG miało pokazać mechanizmy stosowane przez media oraz uczyć nawyku domniemania manipulacji i weryfikowania treści.

IW: Były u Ciebie jakieś inspiracje przy tworzeniu „NZG”?

NZG: Wtedy już chyba latał po internecie mem ze złotym Goebbelsem, chciałem ożywić tę koncepcję.

IW: A wzorowałeś się na innych, np. na wspomnianej już Żelaznej Logice, Rafale Ziemkiewiczu czy może jeszcze kimś innym?

NZG: Po prostu zacząłem prowadzić profil tak jak lubię i potrafię, nie wiem czy to w ogóle jakiś styl . Zależało mi na tym, by chociaż grafiki były charakterystyczne.

IW: Jakie aspekty takiego działania są najbardziej stresujące? Narażanie się na gniew cenzorów od tzw. „standardów społeczności”?

NZG: Dla mnie i wielu internautów portal Facebook (chyba tak to się pisało ) to już kiczowata przeszłość. Jak Nasza Klasa. Ale mityczne „standardy społeczności” stały się dosłownie memem. Często żartowałem, iż dzięki histerycznej polityce FB, ludzie urodzeni po ’89 mogli się zabawić w artystów próbujących ominąć komunistyczną cenzurę. Przy czym komunistyczni cenzorzy byli zdecydowanie bardziej liberalni. Firma Facebook świadomie zatrudniła lewicowych ekstremistów do pracy jako moderatorzy treści, co musiało się skończyć na żenującym nieprofesjonalizmie. Początkowo potrafili być dokuczliwi, ale im bardziej absurdalne stawało się ich zachowanie, tym śmieszniejsze w odbiorze. Po czasie taki portal jest postrzegany jako kpiące z użytkownika zideologizowane badziewie i użytkownik zaczyna mieć, mówiąc brzydko, wywalone, na durne komunikaty i bany. Myślałem, iż poczuję maksymalne rozgoryczenie i ból po permanentnym banie, a nic takiego nie nastąpiło. Zaśmiałem się. wzruszyłem ramionami, bo FB skreśliłem sam na długo przed ich decyzją i po tylu przygodach, złośliwościach, kłodach rzucanych pod nogi, nie wiązałem z nim żadnej przyszłości. Powie Ci to wielu adminów trwałe ocenzurowanych przez FB. To jak z pracownikiem, który tylko męczy się w swojej obecnej pracy i gdy zostaje zwolniony, nie czuje smutku, ani złości, a wyłącznie ulgę.

IW: gwałtownie po banie na fb wpadł Ci do głowy pomysł, żeby przenieść się na Twittera? Miałeś jeszcze jakiś inny plan B?

NZG: Twitter ruszył jeszcze przed banem na FB, konta długo chodziły równolegle. Chociaż Twitter z racji na ograniczoną formę (limity znaków, wielkości galerii, długości wideo) nie daje takich samych możliwości, to w porównaniu z FB jest tu swoboda. A od dłuższych publikacji mamy „Takżetego”.

IW: Jakie miałeś zdanie o TT kiedy tu wchodziłeś? Chodzi mi tutaj głównie o poziom innych użytkowników i wolność wypowiedzi. Twoje odczucia apropo tej platformy się jakoś odmieniły po tym jak działasz na niej już przez jakiś czas?

NZG: Wiele osób krytykuje Twitter za lewicową cenzurę, ale przejście z FB na TT, przynajmniej dla Polaka, to jednak powiew wolności. Pomijając podejrzenia o tzw. shadowban, to dotychczas konto NZG nie dostało tutaj ani jednego ostrzeżenia, ani jeden tweet nie został usunięty, nie został nałożony ani jeden dzień kary. Twitter to inny rodzaj komunikacji, ale jest dobrze. Facebook to upadająca platforma, stała się parodią samej siebie, a pod kątem użytkowym jest dziś istną katastrofą, szczególnie po ostatnich zmianach na rzecz uprzywilejowania prymitywnych treści obrazkowych nad formą pisaną.

IW: Niby tak, ale z 2 strony to wysyp jeszcze większej ilości „silnych razem” i ich prostactwa…

NZG: Być może tak, bo Twitter to nieco większe możliwości (złudzenie) anonimowości, ale równie łatwo się odseparować od takich elementów. Przy czym trzeba pamiętać, iż na Twitterze łatwo też wpaść w bańkę, dlatego ewentualny ban za prymitywizm i uciążliwość, a nie same poglądy.

IW: Myślisz, iż Twitter stanie się jeszcze lepszą platformą po kupieniu go przez Elona Muska? Jak zareagowałeś na ten zakup?

NZG: Myślę, iż warto przeczekać klasyczną histerię lewicy i obserwować faktyczne ruchy nowego kierownictwa, patrzyć czy przełożą się na jakieś realne zmiany z punktu widzenia użytkownika, śledzić kurs akcji. Podejrzewam, iż tego nie odczujemy. Przejęcie Twittera to interesująca sprawa. jeżeli deklaracje Muska są szczere, to jest odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu. Komunistyczna Kalifornia zamienia cyfrowy świat w cyrk, od Facebooka po Netfliksa mamy festiwal politycznej poprawności w lewicowym wydaniu czyli propagandę, cenzurę i dom wariatów, kibicuję każdej próbie odkręcenia tej tragifarsy.

IW: Jak to zwyczajowo bywa, kiedy jako NZG odniosłeś sukces, to poza fanami pojawili się również Twoi przeciwnicy, także z prawej strony. Jak reagujesz na zarzuty, iż „się zmieniłeś” czy, iż „jesteś pisowcem”? Warto się w ogóle przejmować takimi głosami?

NZG: A już taki mamy klimat, zabetonowana mniejszość rzuca w innych różnymi oklepanymi przytykami, tak było, jest i będzie, nie ma co się nad tym zjawiskiem rozwodzić. Najbardziej zafiksowani zawsze mierzą swoją miarą i przyporządkowują do konkurencyjnego plemienia. Do tego standardowe rozważania nad sprzedażą konta lub byciem częścią jakiejś tajemniczej siatki trolli nadających z podziemnej bazy. Beton każdej partii jest taki sam.

IW: Co z perspektywy czasu byś zmienił w prowadzeniu strony? Co zrobiłbyś inaczej, lepiej gdybyś mógł cofnąć czas? A może nie było takiej rzeczy?

NZG: Zadawałem sobie pytanie – czy warto było? – i choćby z szacunku dla tych tysięcy followersów, którzy latami motywowali do dalszej aktywności, zdecydowanie tak. To znaczy, iż ta energia nie szła na marne, iż są ludzie, którzy to docenili i jakoś na tych treściach zyskali. Tylko wiesz, prowadząc taki profil jednego dnia możesz się poczuć dumny i znaczący widząc ponad sto tysięcy odbiorców i milionowe zasięgi, a drugiego dnia stwierdzisz, iż to bez sensu, skoro SokzBuraka albo profil ze zdjęciami śmiesznych kotów, mają kilka razy więcej. Dlatego nie ma co się licytować na liczby, szczególnie jeżeli robi się dla idei.

IW: Jakie masz plany na przyszłość?

NZG: Już wiele ambitnych planów zweryfikowało życie, więc nie chcę rzucać słów na wiatr, mam nadzieję, iż nic nie stanie na przeszkodzie, by dalej robić swoje. Teraz na topie jest walka z rosyjska propagandą, której uległo wielu Polaków, ale też wiele postaci się przed nami odsłoniło. Ostatnio pokazaliśmy skalę demoralizacji Polek przez tzw. działy kobiece i szykuje się kolejna odsłona obszernej galerii. Przed nami parę innych ciekawych wydarzeń, w tym wybory w USA i można się skoncentrować na politycznej propagandzie w amerykańskich mediach.

IW: Bardzo Ci dziękuję za tę rozmowę.

NZG: Dzięki serdeczne.

Idź do oryginalnego materiału