„Imieniny” Domu Nadziei w Dylakach. To miejsce daje nowe życie

5 miesięcy temu

Diecezja opolska prowadzi dwa Domy Nadziei z myślą o ubogich i bezdomnych. W Opolu mogą oni liczyć na jedzenie, leki, pomoc prawną, psychologiczną, duchową i wsparcie przy załatwianiu spraw urzędowych.

Natomiast Dom Nadziei w Dylakach jest dla tych, którzy podjęli decyzję, iż chcą zacząć nowe życie. Skorzystali z terapii i starają się wyjść z bezdomności. W ciągu dwóch lat – tak długo dom działa – przebywało tu 30 osób. Część z nich przeszła już „na swoje”. Zdarzały się też powroty do nałogu alkoholowego i bezdomności. w tej chwili mieszkają tu i tworzą wspólnotę siostry Aldona (jałmużnik biskupa opolskiego), Jordana oraz Rafaela i siedem osób wychodzących z bezdomności.

Dom Nadziei w Dylakach – mieszkańcy mówią, jak zmieniło się ich życie

– Moje spotkanie z Domem Nadziei zaczęło się w sąsiedztwie „Solarisa” w Opolu – mówi pan Mikołaj z Ukrainy.

– Mieszkałem tam półtora roku na chodniku. Tam jadłem, spałem itd. Dopóki nie spotkałem ludzi z „Zupy w Opolu” i sióstr Aldony i Jordany. Po koronawirusie miałem ogromne kłopoty z chodzeniem. Mogłem robić najwyżej po parędziesiąt metrów i to trzymając się ściany. Z ich pomocą trafiłem na rehabilitację. Mieszkam w Domu w Dylakach. W miejscowym domu opieki pracuję jako pomocnik kucharza. Mam tu dobre serca ludzi, ciszę, spokój, ptaki śpiewają. Bardzo się cieszę z tego życia. Gdyby tego domu nie było, mieszkałbym dalej na betonie w środku miasta.

– Trochę mi się w życiu nie poukładało – przyznaje pan Andrzej, inny mieszkaniec domu w Dylakach. – Wpadłem w alkohol, nie płaciłem miastu czynszu. W końcu straciłem mieszkanie. Przychodziłem do opolskiego Domu Nadziei. Zanim przyjechałem tutaj, odbyłem w Branicach terapię pomagającą wyjść z uzależnień. Pomagam w ogrodzie i w domu. Ale też chodzę do pracy – przycinam krzewy, żywopłoty, koszę trawę. Zaczynam pomału stawać na nogi. To jest moje nowe życie.

30 osób w ciągu dwóch lat

Okazją do wspólnej modlitwy, a po mszy św. spotkania mieszkańców, wolontariuszy i gości przy bigosie, cieście i rozmowach w ogrodzie Domu Nadziei była uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa.

– Ten dom był kiedyś klasztorem sióstr sercanek – wyjaśnia siostra Aldona. – Toteż kiedy dwa lata temu w czerwcu został poświęcony jako dom nadziei – w czerwcu – otrzymał patronat Serca Pana Jezusa. Życie tu jest dynamiczne. niedługo jeden z naszych mieszkańców, Tomasz, będzie się przenosił do samodzielnego życia. Był u nas półtora roku. Dwóch naszych mieszkańców zmarło. Rozpoczynając, nie miałam jakiegoś swojego wyobrażenia Domów Nadziei. Ani w Opolu, ani w Dylakach. Czuję się prowadzona przez Pana Boga i tak to traktuję. Każdy człowiek jest dla nas nauczycielem. Każdy jest inny, każdy wnosi swoją wrażliwość. W tym miejscu potrzebna jest duża otwartość i elastyczność. Staramy się dawać ją sobie nawzajem.

– Dzisiaj uroczystość odpustowa, patronalna. Można powiedzieć imieniny tego domu – mówił w kazaniu bp Rudolf Pierskała.

– Wasza obecność jest dla tego domu prezentem. Wzywam Bożego błogosławieństwa, byście mieli tutaj doświadczenie domu. Ono jest bardzo ważne. Jeśli mamy takie doświadczenie, iż dzieci, rodzice i dziadkowie żyli w dobrych relacjach i we wzajemnej miłości, to mieliśmy doświadczenie domu. Taki dom jest czymś świętym, bo tam, gdzie ludzie kochają siebie nawzajem i Boga, tam jest Kościół domowy. Ta jest szczęście. Taką rolę ma spełniać także ten dom w Dylakach, by ci, co do niego zapukają, doświadczyli prawdziwej domowości.

Biskup Pierskała w czasie liturgii w ogrodzie Domu Nadziei poświęcił figurę Dobrego Pasterza.

Idź do oryginalnego materiału