Południowym słońcem oświetlona, Agata po pięćdziesiątych urodzinach postanowiła wziąć urlop na początku maja, by bez pośpiechu zająć się działką. Andrzej też nalegał:
“Oczywiście, jedziemy razem. Będziesz sobie grzebać w ziemi, a ja po pracy będę dojeżdżał na weekendy.”
“Maszer rację, i tak nie jedziemy nad morze, a na jubileusz w restauracji wydaliśmy majątek. Ale było świetnie, prawda, Andrzejku? Dzięki tobie…”
Gdy nadszedł urlop, Agata pakowała rzeczy na działkę – sadzonki, prowiant, czekała na męża. W końcu przyjechał:
“Gotowa jestem. Ładuj wszystko do samochodu. Zjemy na miejscu, mam obiad w pojemnikach.”
W drodze Andrzej rzucił niespodziewanie:
“Fajnie, iż jedziemy na działkę, ale… szef wysyła mnie w delegację. Nie będę mógł pomóc.”
“Na długo?”
“Dwa tygodnie. Obiecuję, iż wpadnę, jak tylko będę mógł. To tylko sąsiednie miasto.”
Agata w swoich pięćdziesięciu latach miała wszystko – kochającego męża, dorosłe dzieci, stabilną pracę, duże mieszkanie w Warszawie, nowe auto i działkę pod Łowiczem. A także przyjaciółkę od dzieciństwa – Basię. Razem chodziły do szkoły, potem na studia, a teraz pracowały w tym samym biurze. Basia była żywiołowa, uwielbiała mężczyzn, ale w miłości pechowa.
Już po maturze zaszła w ciążę z kolegą z klasy.
“Basia, jedziemy do szpitala” – zdecydowała jej matka, ledwo panując nad emocjami. – “Kończysz z tym… Masz iść na studia, nie wiązać się z byle kim.”
Cicho, po znajomości, załatwili sprawę. Basia poszła na studia, ale później nie mogła już mieć dzieci.
Wyszła dwa razy za mąż. Pierwszy mąż, Grzegorz, był spokojny i pracowity, ale Basia się nudziła. Kilka zdrad, wyznanie – rozwód.
“Basia, czego ci brakowało? Grzegorz był porządny, inteligentny!” – dziwiła się Agata.
“Eh, takie życie. Nie martw się, znajdę sobie kogoś.”
Drugi mąż, przystojny wokalista Marek, poznali się na koncercie. Uwiodła go, a on ją oczarował.
“Basieńko, jesteś moją muzą” – śpiewał.
Lubił imprezy, alkohol, towarzystwo. W końcu zaczął bić. Basia spakowała walizki i wróciła do rodziców.
Agata czuła się winna, iż ma szczęście, gdy Basia jest sama. Próbowała ją swatać, ale Basia gwałtownie się nudziła.
Na działce Andrzej pomógł rozładować rzeczy, a rano wyjechał. Agata zabrała się za porządki. Zauważyła, iż u sąsiadki Heleny ktoś krząta się w ogrodzie – wysportowany, szeroki w barach mężczyzna.
“Dzień dobry, nie widziałam Heleny. Chora? Jestem Agata, sąsiadka.”
“Właśnie tak, leży w domu. A ja jestem Olek, jej młodszy brat. Przyjechałem pomóc.”
Praca szła sprawnie. Olek pomagał i Agacie. Andrzej wpadł tylko na weekend, ledwo co zrobił.
“Agata, po delegacji też biorę urlop” – obiecał.
Gdy wrócił, działka lśniła – drzewa przycięte, grządki przekopane, sadzonki posadzone.
“Helena, może przedstawię Olka Basi? On od dawna samotny…”
“Z Basią?” – Helena skrzywiła się. – “On służy w wojsku, mieszka w Bieszczadach. Twoja Basia pojechałaby za nim?”
Nie wiedziała, iż Basia już przyjeżdża. Andrzej też wrócił.
“Zostanę tu z wami na tydzień, dwa” – oznajmiła Basia.
“Świetnie! Poznam cię z sąsiadem” – uśmiechnęła się Agata. Andrzej nagle się ożywił.
“Z jakim sąsiadem?”
“Z Olkiem. Fajny facet.”
“Taki sobie…” – mruknął.
Basia, zawsze zadbana, w modnym dresie, krążyła między działkami. Wszyscy w dobrych humorach, tylko Helena kręciła głową.
Wieczorami grillowali, pili wino. Basia starała się Olkowi przypodobać, śpiewali przy gitarze. Agata widziała, iż Olek nie jest zainteresowany.
Gdy urlop dobiegał końca, Agata smuciła się. Olek został jeszcze na dwa tygodnie. Rozmawiali o wszystkim, ale gdy wspominała Basię, Olek zmieniał temat.
W przeddzień wyjazdu długo gawędzili u Heleny. Basia z Andrzejem poszli na spacer. Nagle Agata pomyślała: *Nie chcę wyjeżdżać. I nie chcę, żeby Basia go dostała.*
Andrzej zabrał je w sobotę. W niedzielę oznajmił:
“Jadę na ryby z kumplami.”
Agata przypomniała sobie, iż zostawiła na działce dokumenty.
“Muszę jechać autobusem” – westchnęła.
Na przystanku pod lasem spotkała Olka.
“Agata! Czułem, iż cię zobaczę. Chodź nad jezioro” – zasłaniał sobą jej dom.
“Muszę wziąć papiery.”
“Nie śpiesz się…”
Wtedy zobaczyła auto Andrzeja pod domem. Olek też.
“Poczekaj, niech się obudzą.”
Agata podeszła, drzwi były otwarte. W łóżku spali Andrzej i Basia, wtuleni…
Nogi się pod nią ugięły. Wyszła, a oni się obudzili.
Olek zaprowadził ją do Heleny, nalał herbaty.
“Wiedziałeś?”
“Wiedziałem. Andrzej nie był w delegacji. Basia mi powiedziała, iż ja jej nie interesuję. Prosili, żebym ich krył.”
“A ty milczałeś?”
“Nie uwierzyłabyś. Agata… Mam dwa wyjścia. Albo cię przytulę, albo przywalę twojemu mężowi.”
Helena w końcu się odezwała:
“Agata, Olek cię kocha. Ja to widzę. Andrzej i twoja Basia to już nie raz…”
Olek wziął ją za rękę:
“Jedź ze mną. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.”
Serce Agaty waliło.
“Zgadzam się” – powiedziała cicho. – “Chcę uciec od tego koszmaru.”
I tak Agata wyjechała z Olkiem do Bieszczad. Żyją szczęśliwie – on służy w wojsku, ona zajmuje się domem. A kamień spadł jej z serca.