W sobotni wieczór Galeria Kapitańska została wypełniona po brzegi. Do tego stopnia, że część gości przeniosła się na podwórko kamienicy przy ul. Kapitańskiej 2, gdzie urządziła przestrzeń do dyskusji na świeżym powietrzu.
„Nie wiem, czy mamy teraz odpowiednie warunki”
Całe to kulturalno-towarzyskie zamieszanie było efektem najnowszej wystawy Marty Garbaczewskiej pt. „Lipa”.
– Miałem zaplanowaną krótką gimnastykę, ale frekwencja tak dopisała, że nie wiem, czy mamy teraz odpowiednie warunki – śmiał się dr Maciej Osmycki, kurator wystawy. Jak podkreślił, obrazy Marty Garbaczewskiej mogą być okazją „do chwili medytacji”.
– Podczas prac nad „Lipą”, kilkukrotnie przypomniałem sobie pewne obrazy z dzieciństwa, związane z szeroko pojętą roślinnością – dodał.
Lipa z podwórka o wiejskim klimacie
Gdyby latem ubiegłego roku Marta Garbaczewska nie odwiedziła podwórka, które zapamiętała z dziecięcych lat, sobotni wernisaż nie miałby jednak miejsca.
– Jako dziecko przeprowadzałam się kilkukrotnie, a tytułowa lipa jest z okolic ulicy Gorkiego. Mieliśmy tam zamknięte podwórko z wiejskim klimatem. Sąsiedzi suszyli tutaj pranie i urządzali sobie grille. Za to nie mógł wejść żaden obcy. Dlatego moi rodzice „zrzucali” tam mnie i psa na cały dzień. Wiedzieli, że będziemy tam bezpieczni – wytłumaczyła artystka.
Do tytułowej lipy dołączyły egzotyczne gatunki z domowej kolekcji i te spotkane podczas podróży do Afryki. W Galerii Kapitańskiej możemy oglądać obrazy wykonane w technice olejnej, tuszu, linorycie, pasteli, grafice eksperymentalnej. Formaty zaczynają się od miniatur, a kończą na monumentalnych realizacjach. Wszystko to składa się na „Lipę”.
Do końca maja w Galerii Kapitańskiej
– Z każdym obrazem mam inną relację. Myślę, że takie szczególne miejsce w sercu mają zawsze te najnowsze. Emocjonalnie są dla mnie najbardziej żywe. Na pewno nie chciałabym rozstawać się z tym malutkim „Jumbo jumbo” – przyznała Marta.
Jak długo trwały przygotowania nad ekspozycją?
– Trudno powiedzieć. Wiem, że były takie etapy prac, o których wcześniej nie wiedziałam. Przemek Białczyk, który podjął się roli głównego organizatora, wiedział, że wszystko bardzo przeżywam i celowo załatwił wiele rzeczy poza mną – dodała.
Marta wielokrotnie podkreśliła, że „Lipy” nie byłoby także bez grona osób, które pomogły jej w organizacji. Zaczynając od Edwarda Osiny i Ireny Dawid-Osiny, którzy udostępnili Galerię Kapitańską, przez przyjaciółkę Kasię odpowiedzialną za materiały graficzne, po Dj Rats Milka, który zgodził się zagrać na wernisażu, kończąc na wszystkich bliskich, którzy udzielili artystce wsparcia.
„Lipę” w Galerii Kapitańskiej można oglądać do 31 maja br.
Komentarze