W Gdyni zebrał się w czwartek (25 kwietnia) sztab kryzysowy, który zajmował się sprawą martwych dzików znalezionych w mieście. Jak podaje miejski serwis internetowy, warchlaki zostały odnalezione w zeszłym tygodniu przez mieszkańców Karwin. Pierwotnie przypuszczano, że zwierzęta zostały otrute. Późniejsze testy wykazały jednak, że chorowały na ASF (afrykański pomór świń). Sztab kryzysowy z udziałem lekarza weterynarii i służb miejskich miał na celu określenie dalszego planu postępowania.
Jak informuje lokalna redakcja "Gazety Wyborczej", podczas spotkania powiatowy inspektor sanitarno-epidemiologiczny postanowił wprowadzić zakaz wstępu do lasów w Gdyni i w okolicach. Decyzja ma zostać opublikowana w dzienniku urzędowym województwa w piątek (26 kwietnia). Zakaz obowiązywać ma do odwołania. Za jego nieprzestrzeganie grozić może mandat w wysokości 500 zł.
Choć zakaz wstępu do lasów zacznie oficjalnie obowiązywać od piątku, władze miasta zachęcają, by zastosować się do niego już dzisiaj. - Apelujemy o to, by już od dziś nie wchodzić do gdyńskich lasów. Wirus przenosi się nawet na podeszwach butów i psich łapach, dlatego prosimy, by gdynianie nie wybierali się na spacery ze swoimi czworonogami poza tereny miasta. W ten sposób mogłoby bowiem dojść do zarażenia dzików w innych częściach Trójmiasta czy Pomorza, choćby tych bytujących w pasie nadmorskim w Gdańsku i Sopocie - przekazała dziennikarzom Agata Grzegorczyk, rzeczniczka gdyńskiego urzędu miasta.
ASF to groźna choroba wirusowa, która zagraża wyłącznie świniom i dzikom. Ludzie nie są wrażliwi na infekcję, a sam wirus nie stwarza zagrożenia dla ich życia i zdrowia. Władze miasta zwracają jednak uwagę, że wczesne zatrzymanie ogniska choroby jest kluczowe. Rozprzestrzenianie się ASF może bowiem zagrozić sytuacji gospodarczej regionu i kraju. - Mamy przecież porty, dlatego tak ważne jest zatrzymanie rozprzestrzeniania się wirusa - zaznaczyła w rozmowie z "Wyborczą" Agata Grzegorczyk.
Magistrat apeluje do mieszkańców, by w przypadku odnalezienia padłych dzików nie zbliżali się do trucheł. Proszą jednocześnie o powiadomienie o fakcie straży miejskiej, lokalnych lecznic weterynaryjnych lub powiatowego lekarza weterynarii. "Należy podać miejsce znalezienia zwłok (np. charakterystyczne punkty orientacyjne lub współrzędne GPS), dane osoby zgłaszającej (w tym numer telefonu kontaktowego), liczbę padłych zwierząt, ewentualnie stan zwłok padłych dzików (pozwalający oszacować czas wydarzenia)" - czytamy w komunikacie.