i porządki przedświąteczne.




Na cmentarz pojechałam z mamą - trochę jak z dwulatkiem wymagającym pilnowania i marudnym :P - i tia, już widzę, zbiera się górka, lada dzień skończy się awanturą. Przyjechałam taka zmęczona, iż przysnęłam. Miałam niby coś tam robić, ale w sumie porobiłam tylko opłaty, żeby poszły w poniedziałek rano.
A herbatka dziś z English Tea Shop, pierwsza z tych mozolnie zamawianych, co najpierw ich nie było, a potem zrobił się okropny bałagan z zamawianiem i dotarły po miesiącu. Biała herbata z passiflorą i kokosem, i milionem innych składników, jak wyczytałam na opakowaniu, między innymi trawa cytrynowa była. A herbata niezła, rzeczywiście czuje się (mocną) passiflorę i (delikatny) kokos.

Kartka z kalendarza:


Mówi się, iż się zgodziła, no ale. W sumie to Nikt Jej o nic nie pytał... Miała oznajmione czy obiecane, nie padło "jeśli chcesz" czy "jeśli się zgodzisz". Może z wolą Bożą jest jak z pogodą - i tak będzie jaka będzie, a zdrowiej jest ją przyjąć w pokorze niż buntować się, bo i tak nie poradzisz.
Anioł odszedł. I - z tego co wiem - nie pokazał się już więcej. A Ona została. I nie pękł świat, kiedy Bóg się wcielał. Pękł tylko jeden maleńki pęcherzyk Graafa.









