**Za trzecim razem**
Ile gorzkich doświadczeń, strat bliskich trzeba przeżyć, by w końcu spotkać prawdziwe szczęście?
Często zastanawia się nad tym Agnieszka. Ma czterdzieści osiem lat i wciąż czeka na coś dobrego, wciąż ma nadzieję. Życie nie rozpieszczało jej zbytnio, ale nigdy się nie poddawała. Teraz jednak spotkało ją prawdziwe nieszczęście. Stała i, mrużąc oczy, patrzyła na płomienie pożerające jej dom. Iskry strzelały w nocne niebo, a światło ognia oświetlało zebranych sąsiadów. Na miejsce w końcu dojechała straż pożarna.
**Wszystko stracone**
Strażacy rozwijali w pośpiechu węże, aż w końcu potężny strumień wody zmierzył się z ogniem. Zrobiło się duszno, Agnieszka, zasłaniając nos chusteczką, patrzyła ze zgrozą na spaloną resztkę swojego życia. Spłonęło wszystko: ubrania, meble, kuchnia cały dobytek. Nie udało się uratować choćby jednej rzeczy. Dom, w którym mieszkała z mężem ponad dwadzieścia pięć lat, był teraz tylko zgliszczami.
Agnieszko, chodź do mnie ciągnęła ją za rękaw Weronika, sąsiadka, z którą żyły w zgodzie przez tyle lat. Twój Stefan już siedzi w moim ogródku z moim mężem.
Siedzi i choćby mu się nie śni, iż to przez niego straciliśmy wszystko. Ledwo go obudziłam, gdy już ogień był pod łóżkiem mówiła cicho Agnieszka, a łzy spływały jej po policzkach. Weroniu, dopiero teraz zrozumiałam, jak przywykłam do tego wszystkiego, co tam został Machnęła ręką w stronę pogorzeliska. Każdy kąt, każda fotografia, wszystkie wspomnienia
Nic się nie martw, Agnieszko pocieszała ją sąsiadka. Jeszcze ci pięćdziesiątki brakuje, młoda jesteś, wszystko się ułoży.
Weszły do ogrodu Weroniki, gdzie siedzieli Stefan, mąż Agnieszki, oraz Marek, gospodarz. Stefan ledwo otrzeźwiał, widać było, iż pożar porządnie nim wstrząsnął.
Aga, co się adekwatnie stało? zapytał żonę. Skąd ten ogień?
Od czego?! odparła ze łzami w głosie. Od tego, iż zasnąłeś z papierosem w ustach! Wypalił się, wpadł pod łóżko Płomienie były już wszędzie, gdy cię budziłam. Ile razy cię ostrzegałam? I co mamy teraz? Nic!
Stefan siedział przygnębiony, po jego twarzy też płynęły łzy. Zamglonym wzrokiem patrzył na zgliszcza domu, który kiedyś własnoręcznie zbudował.
Aga, wybacz mi, na Boga! zawołał. Już nie będę pił, przy sąsiadach przysięgam. Pójdziemy do domu moich rodziców, wiem, iż tam ruina, ale jakoś to naprawimy. Obiecuję.
Jego rodzice dawno odeszli żyli w ciągłym pijaństwie, umierając jeden po drugim. Dom stał pusty i zaniedbany. Agnieszka i Stefan przeszukali pogorzelisko, ale nic nie znaleźli. Stefan jednak dotrzymał słowa. Od tamtego dnia nie pił widać, iż stres zadziałał.
**Tylko wspomnienia**
Agnieszka wracała ze sklepu i zatrzymała się przy zgliszczach swojego domu. Tłoczyły się wspomnienia, aż usiadła na ocalałej ławce przy furtce. Przypomniała sobie, jak razem ze Stefanem spędzili tu dwadzieścia pięć lat. Jak cieszyli się nowym domem, wybierali tapety, farby, meble. Jak przed świętami Stefan przynosił wielką choinkę, a wszyscy skakali wokoło, ubierając ją. Ich córki były wniebowzięte! A pierwszego stycznia biegły sprawdzić, co pod nią zostawił Święty Mikołaj.
*Ileż dziecięcych tajemnic i śmiechu przechowały te ściany* myślała. *A ile moich własnych trosk? Tu córki biegały do szkoły, aż w końcu wyfrunęły w dorosłe życie.*
**Trudne początki**
Agnieszka miała dwie córki z pierwszego małżeństwa urodziły się jedno po drugim. Wyszła za mąż za Grzesia zbyt wcześnie, jeszcze nie rozumiejąc ani ludzi, ani życia. Okazało się, iż byli zupełnie różni nie potrafili zbudować wspólnego życia, a choćby zwykłej codzienności. Grześ był niezaradny i nie miał ochoty na stateczność. Agnieszka gwałtownie zaszła w ciążę, siedziała w domu, a on imprezował dniami i nocami. Mimo wszystko urodziła dwie córki, wciąż wierząc, iż mąż się opamięta. Wtedy mieszkali w małym miasteczku, gdzie Grześ wiódł hulaszcze życie, a ona nikogo tam nie znała.
Gdzie tam, żeby się opamiętał! powiedziała głośno, nieświadoma, iż mówi sama do siebie. Nie posłuchałam matki, a ona miała rację.
Grześ miał motocykl. Pewnego dnia wracali z rodzicami Agnieszki ze wsi córki były u teściowej. Wpadli w wypadek. Grześ zginął na miejscu, a ona długo leżała w szpitalu. Musiała mieć mocnego anioła stróża, skoro wyzdrowiała dzieci nie zostały sierotami.
Były to ciężkie lata dziewięćdziesiąte. Agnieszka straciła pracę w ramach cięć i postanowiła wrócić z córkami do matki na wieś. Niedaleko mieszkał Stefan sam, z rodzicami, którzy często pili, a czasem i on z nimi.
Pewnego dnia zobaczył Agnieszkę z córkami i od razu się zakochał. Była zgrabna i urodziwa. Podeszedł i zaproponował spacer.
Aga, chodź na przechadzkę, muszę ci coś ważnego powiedzieć zagadnął ją pewnego dnia, gdy wracała z pracy.
Poszli, rozmawiali, choć nie zbyt długo.
Aga, wyjdź za mnie powiedział w końcu. Bardzo cię kocham, a twoje córki będę traktował jak swoje. Buduję dla nas dom.
Agnieszka się zgodziła. Nie kochała go, ale chciała stabilizacji żeby córki miały pełną rodzinę. Stefan był pracowity, domator. Kochał żonę i pasierbice. Niestety, jego rodzice często go wciągali w picie brakowało mu siły, żeby odmówić. Z czasem sam wpadł w nałóg, co przysparzało Agnieszce wielu zmartwień. Może pił, żeby zagłuszyć gorycz widział, iż ona go nie kocha.
Dlaczego mnie tak los nie lubi? myślała, siedząc na ławce. Kiedy wreszcie będę szczęśliwa? Jedno mnie cieszy córki wyrosły na dobre osoby i dobrze sobie w życiu radzą.
**I znów nieszczęście**
Ale na Agnieszkę spadło jeszcze więcej ciężarów. Stefan odnowił dom po rodzicach, przestał pić jakby olśniNadeszła wiosna, gdy Agnieszka i Mateusz stanęli przed ołtarzem, otoczeni dziećmi i wnukami, a w jej sercu zagościła wreszcie pewność, iż trzecie małżeństwo to nie przypadek, ale długo oczekiwany dar losu.