Czy to prawda, iż kot robi sobie mniej krzywdy, spadając z większej wysokości, niż z mniejszej?

astrohomines.wordpress.com 4 dni temu

Pod moimi postami na Facebooku na temat kotów wywiązała się dyskusja, która pozwoliła zauważyć, jak silny jest powyższy mit, powtarzany przy wielu okazjach i którymi wypełniony jest internet, także choćby na niektórych stronach poświęconych kotom. To przekonanie jest zadziwiająco powszechne, a przy tym nieprawdziwe i bardzo szkodliwe, postanowiłem więc napisać o tym osobny tekst, aby każdy miał łatwy dostęp do tematu.

Skąd wziął się mit, iż lepiej, aby kot spadł z wysoka niż z niska, i dlaczego to twierdzenie jest błędem?

Najprościej ujmując – jego pochodzenie wynika ze zmiksowania dwóch odrębnych tematów w pewien myślowy miszmasz.

Pierwszym składnikiem tego mitu jest zauważalny fakt, iż koty potrafią spaść z wysokiego piętra i nie zginąć, a czasem choćby same wyskakują. Na temat tego, iż mogą wówczas robić sobie poważną krzywdę, napisałem już dużo poprzednio, więc tutaj tylko przypomnę – koty również potrafią wówczas ginąć, ranić się, okaleczać lub zostawać inwalidami, a lista obrażeń po upadku, z którymi spotykają się weterynarze, jest długa, więc nie oznacza to, iż upadek kota z dużej wysokości to nic takiego.

Niemniej koty to zwierzęta, które ewolucyjnie były przystosowane do chodzenia po drzewach, a przy tym są zwierzętami małymi, lekkimi i zwinnymi. Zostały w ten sposób wyposażone w zdolność do przygotowania się do upadku, do minimalizowania prędkości lotu i do absorbowania upadku wydajnymi poduszkami na łapkach. Oczywiście wszystko to jest możliwe wtedy, gdy kot może w pełni kontrolować lot.

Dzięki tym adekwatnościom kot po odpowiednim rozłożeniu ciała nabiera prędkości tylko przez jakiś czas – przez ok. 5-6 pięter, aby potem spadać już w przybliżeniu z podobną prędkością (zresztą z innymi zwierzętami i z człowiekiem jest tak samo, różna jest tylko ta prędkość). Jego zaś prędkość końcowa od tego momentu jest na tyle ograniczona, iż w większości przypadków kot przeżyje upadek, przynajmniej jeżeli chodzi o koty tak zwane dachowe. Bowiem z różnymi rasami jest różnie, a np. z niezbyt akrobatycznymi persami nie polecam w ogóle sprawdzać, jak sobie poradzą przy upadku.

Inaczej mówiąc, czysto teoretycznie nie ma różnicy, czy kot spadnie z piętra 6, czy z 8, czy z 10. Czysto teoretycznie, bowiem w praktyce bywa różnie – kot z różnych powodów może nie być w stanie kontrolować lotu przez cały czas i nabrać większej prędkości, jeżeli zaś spada z bardzo wysoka, nie poradzi już sobie z tym. Według badań, graniczną wysokością (tylko możliwej) przeżywalności kotów jest ok. 100 metrów (swoją drogą nie doszedłem do tego, jak robiono te badania, może w wyniku przypadkowych obserwacji)

Tutaj na scenę wkracza drugi mit, z którym prawdopodobnie spotkaliście się w życiu wiele razy: „Kot spadający z mniejszej wysokości nie zdąży się przygotować”, tudzież „obrócić”. Mit podwójny, raczej pochodzący od ludzi, którzy nie mieli do czynienia z kotami. Bowiem po pierwsze – kot nie zawsze spada na cztery łapy. Czasem potrafi rąbnąć na plecy albo na bok, albo wykręcić łapę. Choć zwykle się udaje. Natomiast to, iż nie zdąży się obrócić/przygotować, jest już zupełną bzdurą. Koty bowiem są gotowe do lądowania niemal w mgnieniu oka. jeżeli kot jest przygotowany na upadek, obróci się choćby przy wysokości 10 cm (puszczony na plecy), a jego obrót trwa mniej niż sekundę. Koty mają też wybitny refleks – potrafią np. odskoczyć od węża albo pająka szybciej niż człowiek zdąży w ogóle mieć jakąkolwiek reakcję. Oczywiście w życiu bywa różnie i zależy jak się spada, jaką ma się wyjściową pozycję, czy nic przy upadku nie przeszkadza itd. Niemniej pojedyncze metry to jest granica tego, gdy kot jest gotowy do upadku.

I tutaj pojawia się miks, który wygenerował mit o tym, iż lepiej, aby kot spadał z wysoka:

1. Kot z niska nie zdąży się obrócić

2. Kot nabiera prędkości tylko przez jakiś czas (5-6 pięter).

Stąd wyciągnięto fałszywy wniosek, iż w takim razie lepiej jest, gdy kot spada z dużej wysokości, ponieważ dopiero wtedy jest przygotowany.

Nietrudno się już zorientować, na czym ten błąd polega.

„Nie nabiera więcej prędkości” oznacza zupełnie co innego, niż „zdąży się przygotować”. W rzeczywistości kot od tego 5-6 piętra ma już swoją pełną prędkość, więc jest to dla niego bardzo niekorzystna i groźna sytuacja, podczas gdy przygotowany do upadku byłby już od parteru. Od 5-6 piętra kot właśnie znajduje się już w tym najgorszym położeniu, kiedy uderzenie o ziemię (albo o jakiś pręt na dole) ma maksymalny impet.

Jako iż kot niemal od razu potrafi się przygotować na upadek, oczywiście znacznie korzystniejsza jest dla niego ta sytuacja, gdy spada z jak najmniejszej wysokości, im bowiem jest ona mniejsza, tym mniejsza jest siła uderzenia o ziemię. Lepiej więc, gdy spada z parteru, niż z 1 piętra. Lepiej z 1, niż z 2. Lepiej z 2, niż z 3 itd. Po prostu powyżej 6. (teoretycznie) nie ma już różnicy, czy spada z 6., czy z 8. albo 10. W praktyce oczywiście jest różnica, ponieważ każda sytuacja i każdy kot są indywidualni i różnie to bywa.

Jeśli więc spotkacie się po raz kolejny z tą bzdurą i będziecie chcieli na nią odpowiedzieć, to mam nadzieję, iż ten post rozjaśni sprawę.

Przy okazji warto wspomnieć o innym powtarzanym micie – iż koty są stworzone do wspinania, więc nie spadają.

Niewątpliwie są stworzone do tego, tylko iż do chodzenia po drzewach. Koty nie są wyposażone w wyobraźnię fizyczną i mają nadzwyczaj małe wyczucie, czym się różni śliski i nie dający zaczepienia parapet, od pnia drzewa. Dlatego koty właśnie spadają, i to często – są bardzo pozbawione wyobraźni fizykalnej. I jeżeli ktoś stale wypuszcza swojego kota na zewnętrzny parapet, to może być pewny, iż prędzej czy później kot wypadnie (albo wyskoczy, co również leży w ich naturze).

Drugą rzeczą jest to, iż koty jako przystosowane do chodzenia po drzewach, nie spotykały się w naturze z tak wielkimi wysokościami, jak współczesne wieżowce i zwyczajnie nie zdają sobie sprawy, z czym może się wiązać upadek z takiej wysokości czy choćby skok. Koty to nie fizycy, to nie wiewiórki latające ani wbrew pozorom nie cudowni kaskaderzy. Natura nie przygotowywała ich do tych wysokości, a to, iż potrafią mocno ograniczyć maksymalną prędkość spadania, pomaga im tylko do pewnego stopnia.

Idź do oryginalnego materiału