Bajka dla dzieci „Kominiarz Kuba i jego czarny kot”

5 dni temu
W malowniczym miasteczku Dymkowo mieszka sympatyczny kominiarz Kuba, któremu w pracy towarzyszy jego wierny czarny kot Sadza. Pewnego dnia podczas czyszczenia komina w starym dworku odnajdują tajemniczą mapę prowadzącą do ukrytego skarbu. Wyruszają więc w niezwykłą podróż, podczas której będą musieli zmierzyć się z wieloma przeszkodami i odkryć prawdziwą wartość przyjaźni oraz pomagania innym.

Poniższa bajka została przygotowana przez redakcję https://infantylny.pl/ – portal gdzie znajdziesz bogatą kolekcję bajek edukacyjnych na dobranoc.

Tajemnicza mapa z komina

W niewielkim miasteczku Dymkowo, gdzie dachy domów wyglądały jak lukrowane pierniki, mieszkał kominiarz Kuba. Nie był to zwyczajny kominiarz – zawsze uśmiechnięty, z błyszczącymi jak węgielki oczami i sercem większym niż jego czarna torba na szczotki. Kuba miał wiernego towarzysza – czarnego kota o imieniu Sadza, którego futro było tak czarne, iż w słoneczny dzień połyskiwało jak prawdziwy węgiel.

Co ranek Kuba budził się wraz ze wschodem słońca, zakładał swój czarny strój, brał szczotki, a Sadza wskakiwał mu na ramię.

„Dziś będzie wyjątkowy dzień, czuję to w wąsach!” – miauknął pewnego ranka Sadza, merdając ogonkiem.

„Zawsze tak mówisz, przyjacielu,” – zaśmiał się Kuba, drapiąc kota za uchem. „Ale masz rację, każdy dzień jest wyjątkowy, gdy spędza się go pomagając innym.”

Tego dnia mieli oczyścić komin w starym dworku na wzgórzu, należącym do profesora Książkowego – starszego pana, który zbierał stare księgi i mapy. Dworek stał opuszczony od kilku miesięcy, odkąd profesor wyruszył w podróż w poszukiwaniu zaginionej biblioteki.

Gdy dotarli na miejsce, Kuba zabrał się do pracy. Wspinał się po drabinie, a Sadza, jak zwykle, został na dole, pilnując narzędzi. Komin był wyjątkowo zapchany, jakby nikt nie czyścił go od stuleci.

„Sadza! Coś tu utknęło!” – zawołał Kuba, sięgając głębiej w ciemną czeluść. „To wygląda jak… papier?”

Z wysiłkiem wyciągnął zakurzony rulon. Gdy rozwinął go na stole w kuchni, ich oczom ukazała się stara, pożółkła mapa z czerwonymi znakami i tajemniczymi symbolami.

„Wygląda na mapę skarbów!” – Sadza podskoczył podekscytowany, zostawiając czarne ślady łapek na papierze.

„Spokojnie, to pewnie jedna z kolekcji profesora,” – odparł Kuba, choć jego oczy błyszczały z ciekawości.

Mapa przedstawiała las Szeptów, znajdujący się za miasteczkiem, z zaznaczoną ścieżką prowadzącą do serca puszczy, gdzie narysowany był kufer ze skarbami.

„Powinniśmy odłożyć ją na półkę z książkami,” – powiedział Kuba.

Lecz gdy dotknął mapy, ta zaświeciła delikatnym, złotym blaskiem. Litery zaczęły zmieniać się na ich oczach, układając się w nowy napis: „Dla tych o czystym sercu, skarb ten czeka. ale pamiętaj, nie wszystko złoto, co się świeci.”

„To nie zwykła mapa, Kuba!” – miauknął Sadza. „To magiczna mapa!”

Kuba poczuł dreszcz emocji. Może to był znak? Może powinni wyruszyć na poszukiwanie skarbu?

„Skończymy pracę i zastanowimy się, co z tym zrobić,” – zdecydował w końcu.

Ale gdy wychodzili z dworku, silny wiatr wyrwał mapę z rąk Kuby i poniósł ją w kierunku lasu Szeptów. Bez zastanowienia pobiegli za nią, nie wiedząc, iż właśnie rozpoczynają największą przygodę swojego życia.

Las Szeptów i zagadkowe spotkania

Mapa tańczyła na wietrze jak liść, prowadząc Kubę i Sadzę głębiej w Las Szeptów. Drzewa stawały się coraz wyższe, a ich korony szczelniej zasłaniały niebo. W powietrzu unosił się zapach mokrego mchu i grzybów. Las szeptał… dosłownie. Delikatne głosy zdawały się dobiegać zewsząd, szepcząc zagadki i przestrogi.

„Czy ty też to słyszysz?” – spytał Kuba, rozglądając się niepewnie.

„Tak, mówią, iż skarb jest prawdziwy, ale droga do niego pełna prób,” – odparł Sadza, którego kocie zmysły wyłapywały więcej niż ludzkie uszy.

Mapa w końcu zatrzymała się na małej polanie, gdzie stał ogromny, wiekowy dąb. W jego pniu znajdowały się drzwi – małe, drewniane drzwi, jakby dla kogoś wielkości kota.

„Tu nie ma żadnych drzwi zaznaczonych na mapie,” – zauważył Kuba, przyglądając się rozwiniętemu papirusowi.

Nagle drzwi otworzyły się i wyszła przez nie malutka, starsza kobieta, nie większa od dłoni Kuby. Miała siwe włosy upięte w kok i nosiła zieloną sukienkę z liści.

„Witajcie, wędrowcy,” – odezwała się ciepłym głosem. „Jestem Wierzba, strażniczka pierwszej próby. Szukacie skarbu, prawda?”

Kuba i Sadza spojrzeli na siebie zaskoczeni.

„Tak… chyba tak,” – przyznał Kuba.

„W takim razie musicie przejść pierwszą próbę. W naszym lesie mieszka stado jeży, które straciło swój dom przez powódź. Zbudujcie dla nich schronienie przed nadchodzącą nocą, a ja wskażę wam dalszą drogę.”

Bez słowa Kuba zabrał się do pracy. Z jego doświadczeniem kominiarza wiedział, jak układać materiały, by były stabilne i ciepłe. Sadza pomagał, przynosząc mniejsze patyki i liście. Do zmierzchu zbudowali przytulne schronienie dla jeży, z odpowiednią wentylacją i wieloma wejściami.

Gdy skończyli, Wierzba uśmiechnęła się z aprobatą.

„Macie dobre serca i zręczne ręce. Pierwsza próba zaliczona,” – powiedziała, dotykając mapy, na której pojawił się nowy symbol. „Podążajcie za strumieniem światła.”

Z drzewa zaczęły spadać świetliste krople, które utworzyły ścieżkę prowadzącą głębiej w las.

Idąc za światłem, dotarli do rozległej łąki, gdzie niebo rozjaśniało się od tysięcy latających świetlików. W środku łąki stał młody chłopiec z siatką na motyle, płacząc cicho.

„Co się stało?” – zapytał Kuba, podchodząc ostrożnie.

„Zgubiłem swoją latarkę,” – chlipał chłopiec. „Bez niej nie trafię do domu, a mama będzie się martwić.”

Kuba i Sadza natychmiast zaoferowali pomoc. Przeczesywali łąkę wzdłuż i wszerz, aż w końcu Sadza, dzięki swoim czułym oczom, dostrzegł błysk metalu w wysokiej trawie.

„Znalazłem!” – miauknął triumfalnie.

Chłopiec przestał płakać i uśmiechnął się szeroko, odbierając latarkę.

„Dziękuję! Jesteście wspaniali! Na pewno szukacie skarbu, prawda? Wszyscy, którzy tu trafiają, szukają skarbu.”

„Skąd wiesz?” – zdziwił się Kuba.

„Bo ja też jestem strażnikiem – drugiej próby. Pomogliście bezinteresownie, nie wiedząc, kim jestem. To ważna cecha poszukiwaczy skarbu.” – Chłopiec dotknął mapy, a na niej pojawił się kolejny symbol. „Teraz idźcie za dźwiękiem dzwonków.”

W powietrzu zabrzmiały delikatne dzwoneczki, wskazując im nowy kierunek. Kuba i Sadza poszli za melodią, coraz bardziej podekscytowani tym, co mogą znaleźć na końcu drogi.

Skarb prawdziwej wartości

Dźwięk dzwonków zaprowadził ich do najstarszej części lasu, gdzie drzewa były tak potężne, iż ich pnie przypominały kolumny podtrzymujące zielone sklepienie nieba. Pośrodku polany stała kamienna studnia, porośnięta mchem i bluszczem. Dzwonki umilkły, a mapa w ręku Kuby zaświeciła jasnym blaskiem, wskazując na studnię jako miejsce ukrycia skarbu.

„To tutaj!” – zawołał podekscytowany Sadza, wskakując na kamienną obręcz studni. „Skarb musi być na dnie!”

Kuba spojrzał w dół. Studnia była głęboka, ale nie było w niej wody – tylko ciemność. Ostrożnie opuścił wiaderko na linie, które po chwili uderzyło o twarde dno.

„Schodzę tam,” – zdecydował, przywiązując linę do pobliskiego drzewa.

„Idę z tobą!” – oznajmił Sadza, wskakując mu na ramię.

Powoli Kuba zaczął opuszczać się w głąb studni. Im niżej schodzili, tym jaśniej się robiło – nie od światła słońca, ale od delikatnego blasku wydobywającego się z dna. Gdy dotarli na sam dół, zamiast skrzyni ze złotem znaleźli jedynie małe, świecące lusterko.

„To wszystko? Gdzie jest skarb?” – spytał rozczarowany Sadza.

Kuba podniósł lusterko. Gdy spojrzał w nie, zamiast swojego odbicia zobaczył wszystkich, którym pomogli w ciągu ostatnich lat – rodziny, w których domach czyścił kominy, dzieci, którym naprawiał zabawki, staruszków, którym przynosił drewno na opał.

„Sadza, spójrz!” – szepnął wzruszony.

Kot zajrzał w lusterko i zobaczył myszy, którym pozwolił uciec, ptaki, których nie polował mimo instynktu, i małego kotka, którego uratował przed psem.

Nagle przed nimi pojawiła się postać – starszy mężczyzna z długą, siwą brodą, w niebieskiej szacie.

„Witajcie, jestem Czas – ostatni strażnik,” – powiedział ciepłym głosem. „Znaleźliście już skarb.”

„Ale tu nie ma żadnych kosztowności,” – zauważył Kuba.

„Prawdziwy skarb to nie złoto ani klejnoty,” – uśmiechnął się Czas. „To wszystkie dobre uczynki, które uczyniliście, wszystkie serca, które ogrzaliście swoją dobrocią – tak jak kominiarz ogrzewa domy, czyszcząc kominy.”

Lusterko zaświeciło jeszcze jaśniej, a z jego powierzchni wyleciały złote iskry, które utworzyły wokół nich wirujący krąg.

„Każdy dobry uczynek, każdy uśmiech, który podarowaliście – to jest prawdziwy skarb, który rośnie, im więcej go rozdajecie. Złoto można stracić, klejnoty mogą zostać skradzione, ale dobroć serca trwa wiecznie.”

Kuba poczuł ciepło rozlewające się po jego ciele. Zrozumiał, iż całe jego życie, jego praca jako kominiarza – to wszystko było zbieraniem prawdziwego skarbu.

„Ale czy profesor Książkowy wiedział o tym, ukrywając tę mapę?” – spytał Kuba.

„Profesor sam przeszedł tę drogę lata temu,” – wyjaśnił Czas. „Zostawił mapę, mając nadzieję, iż ktoś o czystym sercu ją znajdzie. I miał rację.”

Gdy wyszli ze studni, las wydawał się jaśniejszy, pełen życia. Na skraju polany czekał na nich profesor Książkowy, który właśnie wrócił ze swojej podróży.

„Widzę, iż znaleźliście mój skarb,” – powiedział z uśmiechem. „Teraz rozumiecie, dlaczego kominiarze przynoszą szczęście? Bo niosą ciepło i światło do domów i serc.”

Od tego dnia Kuba i Sadza kontynuowali swoją pracę z jeszcze większą radością, wiedząc, iż każdy komin, który czyszczą, każdy uśmiech, który wywołują – to kolejny drogocenny kamień w ich niewidzialnym skarbcu. A magiczne lusterko zawiesili w swoim małym domku, by zawsze przypominało im o prawdziwej wartości życia.

I tak, gdy następnym razem zobaczysz kominiarza z czarnym kotem, pamiętaj, iż być może właśnie zbierają oni największy skarb ze wszystkich – skarb dobrych uczynków i ciepłych serc.

Idź do oryginalnego materiału