Austria (part 3) - Szmaragdowa Dolina i świstaki

czarna28.blogspot.com 2 miesięcy temu

Dziś czas na kolejny wpis i relację z wyprawy w trzecim dniu
pobytu w Austrii.

Jeśli marzysz o ucieczce od zgiełku miasta
i pragniesz zanurzyć się w dziewiczej naturze,
to Dolina Szmaragdowa (Smaragdtal) w Austrii
jest miejscem, które musisz odwiedzić.
Ta malownicza dolina, położona w regionie Pinzgau na Ziemi Salzburskiej,
oferuje niezwykłe krajobrazy, krystalicznie czyste rzeki, mnóstwo wodospadów
i bogatą florę oraz faunę,
co czyni ją prawdziwym rajem dla miłośników przyrody
i aktywnego wypoczynku.



Nazwa "Dolina Szmaragdowa" pochodzi od szmaragdowych kryształów,
które można znaleźć w tej okolicy.
Wyprawa do miejsc, gdzie można znaleźć te cenne kamienie,
jest niezapomnianą przygodą, szczególnie dla rodzin z dziećmi.
Wielu takich zapalonych poszukiwaczy skarbów spotkaliśmy w autobusie,
który nas podwoził do najbliższej bazy wypadowej.



Pogoda w ten dzień była piękna.
Słonce i ani jednej chmurki.
Było bardzo ciepło, mnie dodatkowo słońce spiekło
mimo iż używałam kremów z wysokimi filtrami (50 spf)


W dolinie można również spotkać wiele rzadkich gatunków roślin i zwierząt.
Spacerując po tutejszych ścieżkach, często można natknąć się na dzikie kozy,
świstaki czy orły.
I oczywiście alpejskie krówki 🐮




Dla miłośników botaniki Dolina Szmaragdowa
jest prawdziwym rajem, pełnym unikalnych gatunków roślin alpejskich.


No i oczywiście nie było by Austrii bez świstaków!
Nie miałam pojęcia jak gwałtownie one biegają.
Teraz już wiem 😜
Widziałam sporo zdjęć na internecie, gdzie świstaki jadły ludziom z rąk
i myślałam, iż są przyzwyczajone do ludzkich odwiedzin.
A tu się okazuje, iż żeby zrobić fotkę, musiałam grzać za takim jednym gwałtownie pod górę,
bo zdążyć go sfotografować.
Są dość płochliwe.



Ten mój model, czmychnął mi do nory, ale na szczęście widziałam
do której, wiec przycupnęłam nieopodal i czekałam aż wyjdzie.
Zapewne świstaki mają sporo tuneli podziemnych,
którymi pokonują spore odległości,
i szansa, iż akurat wyjdzie ponownie z tej samej „dziury” jest mała.
Ale ten na szczęście się wynurzył z nory
do której się schował.

Taka fajna duża " MYSZA" 😉



po sfotografowaniu świstaków przyszedł czas na bardzo strome podejście w górę.
Szczerze mówiąc jak zobaczyłam te ścianę na którą mieliśmy wchodzić,
to zwątpiłam.


Ale powolutku cała grupa pięła się coraz wyżej.
Słońce prażyło mocno!



Za to widoczki były nieziemskie!



Trochę wyżej, gdy zbliżaliśmy się do wysokości strefy śniegu
powietrze było już przyjemniejsze.
Przestało być parno.




W poprzednim poście wspomniałam Wam już o róży alpejskiej,
tutejszym miniaturowym rododendronie który przepięknie zdobi stoki alpejskie.
Spójrzcie…



A tu schronisko, znane jako Smaragdhütte.
Jest to popularne miejsce dla turystów, którzy odwiedzają ten malowniczy region.
Smaragdhütte oferuje zakwaterowanie i posiłek
oraz możliwość podziwiania pięknych widoków na otaczające góry i dolinę.
To idealne miejsce na odpoczynek po długich wędrówkach i cieszenie się alpejską przyrodą.

Oczywiście czas na grupową fotkę,

Foto: Damian Adamczyk


Ten złoty napój to nie piwo, bo piwa nie lubię.
To ichniejszy Almdudler, oranżada.
I powiem Wam, bardzo mi zasmakowała.
Orzeźwiająca, nie za słodka w sam raz, by zgasić pragnienie.



Siedząc na tarasie schroniska, popijając złoty napój
można było podziwiać ten oto wodospad w oddali.


Po krótkim odpoczynku i czasie na posiłek,
przyszedł czas na drogę powrotną.
Tym razem zejście miało być do doliny i dołem wędrówka
aż do przystanku autobusowego.




Jeszcze kilka spojrzeń na wysokie szczyty...




i trzeba było maszerować nam dalej.

Tak się złożyło, iż zeszła świeża lawina i zasypało nam szlak.
Musieliśmy obejść ten spory obsuw,
i przedzierać się po tych ogromnych głazach,
w morenie polodowcowej.


Cieżko się po takim terenie maszerowało.
Na szczęście wszyscy dotarli cali do "mety".



Tu mijaliśmy mniejszy wodospadzik,
a nasza trasa przebiegała doliną w głąb tam gdzie horyzont zlewa się z górami.
Było co maszerować i w dodatku z powrotem w upale!



Tego dnia nie obyło się bez odcisków!
Cudownie było ściągnąć buty i schłodzić nogi na chłodnej trawie.


Tego dnia przedreptaliśmy ok 18 km
i zrobiliśmy najwiecej kroków podczas całej wycieczki



Dzień zakończony przepyszną obiado-kolacją.
Nie wiem jak moje koleżanki z pokoju, ale ja
byłam w tym dniu "spełniona".
Zmęczona potwornie w nogach, ale za to oczyszczona
na duszy i umyśle!

To tyle mojej relacji
z trzeciego dnia pobytu.
Chyba najfajniejszy dzień z całej wycieczki,
chociaż atrakcji jeszcze będzie ciąg dalszy.

Zapraszam niebawem na część czwartą
z podróży po alpejskich szlakach.

Tym czasem życzę spokojnej nocy,
lub miłego dnia,
w zależności kiedy to czytacie


SERDECZNOŚCI 💛





Idź do oryginalnego materiału