Dzisiaj opowieści ciąg dalszy.
Nasz dzień drugi był zaplanowany na odwiedziny miejsca, w którym
natura i technika gra jedne skrzypce.
Mowa o zbiornikach wodnych:
- górny Mosserboden i
- dolny Wasserfallbooden
Na ponad 2000m znajdują się tamy,
oraz ciągle pracującą elektrownię wodną Limberg,
która dzięki wodzie z topniejących śniegów i lodowców Wysokich Taurów
zaopatruje w energię cały region Salzburga.
A wody do tamy docierają choćby z odległego lodowca Pasterze!
Tamę tę zaczęto budować od 1938r, czyli w czasie wojny
a głównymi robotnikami tamy byli więźniowie.
Tę sytuacje upamiętnia pomnik, który stoi blisko wejścia na tamę.
Ale...
aby te zbiorniki zobaczyć, trzeba wpierw wybrać się wysoko w góry.
a jest się gdzie wspinać bo samych przewyższeń było ok 1100m.
W drodze do tamy wdrapywaliśmy się powoli i długo.
Na górę nie ma możliwości wjazdu własnym samochodem.
Aby się tam dostać trzeba się wybrać na około 3 godzinny spacer pod górę,
który to właśnie wybraliśmy,
albo można dojechać dwoma autobusami i specjalną platformą,
króra jeździ po takich szynach jak te tutaj.
Oczywiście widoczki przecudne,
a pogoda nam dopisała niesamowicie!
Ja i mój najwierniejszy przyjaciel Nikon 😎
No i... nowi znajomi 😍👌
Tu widać już pierwsze zmęczenie,
a to zaledwie ułamek trasy, która pokonaliśmy.
Po dość trudnym podejściu, naszym oczom wreszcie ukazała się pierwsza z tam.
Ale jak sami widzicie, spory kawałek by do niej dotrzeć.
Także walczymy i idziemy dalej.
W dali widoczny lodowiec
Wejścia i zejścia dość strome.
Tutaj bałam się, iż rozwalę swój sprzęt, bo nie dość iż było ślisko,
bo skały wapienne i woda to zły łącznik!,
to były jeszcze metalowe schodki a adekwatnie wąziutkie pręty
i woda, która bryzgała z każdej strony.
Jedną ręką próbowałam utrzymać równowagę
a w drugiej trzymałam swój aparat z dala od wody.
Ale dałam radę 💪
Kolejne kilometry przebyte i tama sfotografowana ale już od drugiej strony.
To jest ta dolna część - zbiornik pierwszy
a my dążyliśmy dalej do części górnej-drugiego zbiornika.
Wędrownisie idą dalej...
po drodze mieliśmy również mały wodospadzik do przejścia,
który sączył się z samej góry
A poniżej...
nasze uśmiechnięte facjaty!
chyba mówią same za siebie, co nie?!
Ech serce się raduje na sam widok tego zdjęcia,
bo wciąż czuje się te emocje 💕
Przepiękna natura, ciszzzzaaaaa
i błogi spokój kojący skołatane myśli.
I to nic, iż nogi i plecy bolały,
bo ta adrenalina i endorfiny czuło się w każdej komórce swojego ciała.
A tu "górskie kozice" 😜
w połowie drogi dotarliśmy do schroniska-restauracji
tam zatrzymalismy się, by posilić się i nabrać sił
do wędrówki i dalszych kilometrów i wędrówki pod górę.
Taaaa tak siedzieć to bym mogła na wieki 😍
Pogoda się nam zmieniła, zachmurzyło się na chwilkę
ale na szczęście dużego deszczu z tych chmur nie było.
Ta przepiękna różowa roślinność na stokach alpejskich to
róża alpejska, typ rododendronu,
który upiększał jeszcze bardziej te cudne widoczki.
Ale uwaga! Cała roślina jest trująca!
Po przejściu obu zapór (tam) można pójść dalej kamienistą ścieżką,
i zobaczyć przepiękna panoramę na zaporę od strony zbiornika Mooserboden.
Z tamtąd prowadzi kilka dodatkowych szlaków na trzytysięczniki takie jak:
Hocheiser (3206m) oraz słynny
Grosses Wiesbachhorn (3564m)
Prowadzi tu również główny szlak turystyczny przez przełęcz Kapruner Törl.
Tablica wskazująca na dzikie gatunki występujące w tym regionie.
No i słynny świstak, którego tego dnia nie zobaczyłam,
ale udało mi się wytropić go dnia następnego.
Roślinność mnie zachwycała na każdym zakręcie.
Te kwiatuszki miały tak intensywnie niebieski kolor, iż nie mogłam się
im napatrzeć.
To goryczka (Gentiana),
występuje w klimacie umiarkowanym i rośnie głównie na obszarach górskich.
A tu panorama na dolną tamę.
Dwie Sylwie na górnej tamie
Żeby nie było, iż to koniec!
Jako wisienka na torcie, wdrapujemy się jeszcze wyżej, na wzgórze Höhenburg (2108m)
ooooo dokładnie tam gdzie pokazuję paluchem.
I panorama na szczyty i wodospady wokół.
Znów chwila kontemplacji i czyszczenia umysłu 😇
A tu Śląskie Dziołchy jak się patrzy 😃
Wlazły na wierch i w dodatku jakie szczęśliwe !!!
To Ewcia, Bogna i Sylwia.
No i ja troche zmachana,
było miło posiedzieć chwilkę i odciążyć kręgosłup.
A uwierzcie mi, miałam co nosić.
Nie można było zapomnieć też o fotce grupowej.
Zdjęcie pożyczone od organizatora Damiana z Touris Bus.
Fajna grupa, fajni ludzie, mega przeżycie!
Przeszliśmy w ten dzień
nogi bolały, oj bolały!
Na szczęście nie wracaliśmy całej trasy powrotem na nogach,
a skorzystaliśmy ze wcześniej wspomnianych autobusów i platformy.
Dzień zakończony kolacją w hotelu,
ładowaniem sprzętu
i baterii na dzień kolejny.
A co zwiedziliśmy w trzecim dniu?
już niebawem się dowiecie.
Tymczasem życzę wspaniałego weekendu.
Zachęcam również do pozostawienia komentarza 😎,
będzie mi niezmiernie miło 💚