Anioł wśród nas

1 dzień temu

Przez siatkę ogrodzenia wysuwa się mała rączka i sięga po dojrzałą truskawkę. Udaję, iż nie widzę, pielę chwasty przy cebuli.
Dzień dobry, ciociu Haniu! woła cienkim głosikiem Jasiek.
Cześć, słoneczko uśmiecham się. Chodź tu, pomożesz mi zebrać truskawki.
Siatka jest trochę luźna, podnoszę dolną część i do mojego ogrodu wpada Anioł tak nazywam Jaśka. Za chłopcem, sapiąc i wzdychając, przeciska się duży pies Bury, prawie dwa razy większy od swego pana. Stawiam na środku grządki dużą miskę. Jasiek wybiera największe i najsłodsze owoce. Ma jasne włosy, niebieskie oczy i ostre, wystające łopatki, jak skrzydełka. Stąd to imię Anioł. Ma pięć lat. Jest interesujący świata i dobry jak chleb.
Jaśku, czemu mama rano krzyczała?
Bo chciała pomalować stołki, a ja wylałem farbę odpowiada. Chciałem Burymu przemalować budę i niechcący przewróciłem puszkę.
No co ty, to nic strasznego. Napijemy się herbaty i kupimy nową farbę.
Mój mały Anioł bez przypominania myje ręce i siada przy stole. Jego ulubione miejsce jest przy oknie. Z proponowanych smakołyków wybiera truskawki z mlekiem i jeszcze ciepłą drożdżówkę. Bułka obsypana jest cukrem pudrem, więc nad górną wargą Jaśka pojawia się biały, słodki wąsik. Na dywaniku pod drzwiami leży Bury. Zna już domowe zasady i cierpliwie czeka na przekąskę. Dostaje serniczek. Pies patrzy smutno na samotną oładkę, potem, nie kryjąc rozczarowania, spogląda na nas z Jaśkiem, jakby pytał: To wszystko? Spodziewałem się więcej. Śmiejemy się, a ja stawiam przed kudłatym przyjacielem miskę z zupą. Bury wybacza nam i powoli zabiera się do jedzenia.

Po godzinie wracamy we trójkę ze sklepu z dwiema puszkami farby białą i zieloną. Niebo jest błękitne, słońce wysoko, gorąco. Wpadam do domu przebrać się, pakuję resztę truskawek i drożdżówek. Na ganku domu Jaśka siedzi babcia. Ociemniała dwa lata temu. Mały Anioł troskliwie poprawia jej chustkę na głowie, żeby leżała równo i ładnie, wsuwa wymykający się kosmyk włosów. Kładę babci na kolana kubek z truskawkami wiem, iż je uwielbia.

Na werandzie razem z Jaśkiem malujemy stołki na biało, a potem, drugą puszką budę Burka. Teraz będzie zielona. Jasiek jest zadowolony, Bury obojętny.

Z pracy wraca Lena, mama Anioła. Chwali syna za robotę, zaprasza wszystkich do stołu. Jaś bierze babcię za rękę i prowadzi do domu. Potem karmi ją ryżem, cierpliwie i delikatnie. Herbatę staruszka pije sama, z karmelem. Porusza się po domu samodzielnie, wie, która deska skrzypi. Lena pracuje w przydrożnej knajpce, dwa kilometry od domu. Jak ma drugą zmianę, wraca późno. Cała nadzieja w synku.

Kątem oka obserwuję Jaśka. Wpycha kaszę z masłem, popija słodką herbatą, potem idzie oglądać bajki. Dziecko, a już mężczyzna. Albo mężczyzna, ale jeszcze dziecko?

Zamiata podłogę, czasem zmywa naczynia, pomaga babci się ubrać, nosi do domu drewno (po dwa polana) i wodę (małym wiadrem). Kocha też swego psa i potrafi gorzko zapłakać, gdy mama niesprawiedliwie nakrzyczy. Umie się też szczęśliwie śmiać, gdy pluska się w rzece, a krople wody wylatują wysoko i błyszczą w słońcu.

Lena odprowadza mnie do furtki. Proszę, żeby nie krzyczała na Jaśka. To mężczyzna, nie upokarzaj go. Szukaj powodów, by go chwalić.

Lena zaczyna narzekać na ciężkie życie, na ociemniałą matkę, na małą pensję.

Ja na to: własny dom, żywa matka pod ręką, praca, pomocny syn, zdrowie. Umiej docenić, co masz, nie patrz na innych.

Lena się uśmiecha i macha na pożegnanie.

Moje lekcje z Jaśkiem nie idą na marne w wieku pięciu lat już płynnie czyta babci Królową Śniegu. A w ciche, bezwietrzne wieczory ruszamy z wędkami nad rzekę. Słońce jak dojrzały słonecznik powoli chowa się za lasem, wysyłając ostatnie ciepłe promienie. Chmury, podświetlone od dołu, mienią się złotem. Wszystko wokół ucicha, odpoczywa od zgiełku. Nasze rozmowy nie płoszą ryb i niedługo para lśniących okazów pluska się w słoiku. Kot ma kolację

Dziś odwiedził mnie Anioł. Już dorosły, ma czterdzieści dwa lata. Szanowany lekarz, chirurg. Kilka razy w roku składa kwiaty na grobach matki i babci, a potem, obładowany smakołykami, zagląda do mnie. Wszyscy mówią na niego panie doktorze, ale ja wiem, iż to Anioł! Duży, szeroki w barach i bardzo dobry Anioł. O każdej porze roku stawia na stół koszyk z truskawkami, siada na swoim ulubionym miejscu przy oknie i uśmiecha się szczęśliwie. Pije herbatę z ciepłymi drożdżówkami, pali papierosa na ganku, a żegnając się, otacza mnie dwoma wielkimi, ciepłymi skrzydłami

Idź do oryginalnego materiału