5. / annapelka1

publixo.com 1 dzień temu

5.
nie było łatwo wyjść jeszcze za dnia
iść polną drogą po roztopach
ale świeciło słońce i cień się kładł
długi cień na wykrotach

kamienie pod butami syczały jak węże
niewyspane nierozmowne jeszcze

za to dęby strute i nagie
wyszeptały mi balladę
o domu i o ludziach
o lesie o sadzie

zrozumiałam iż dom gwałtownie umiera
bez ludzi tak kiedyś jak teraz
i odeszłam jak po pogrzebie
szybko nie patrząc za siebie

a drzewa za mną krzyczały
nie odchodź nie odchodź

potem bluszczem ożyły nieco
i jak kopce pod krecim naporem
ożywiły łąkę i wiosnę
dzwoniąc nagłym gęsim klangorem

tylko chwilę trwało zdziwienie
a już rzeczki szum wił się w łozach
i trwoniłam blade spojrzenia
na zgrzybiały i przegniły chorał

widok jednak ożywał powoli
słońcem które świeciło natchnione
nie potrafię wyjaśnić wizji
drżącej i prześwietlonej

ale jedno wiem bo to czuję
że to Bóg się nad światem pochylał
właśnie gdy szłam polną drogą
niepodobna do z mgły motyla
Idź do oryginalnego materiału