20 lat walki o życie, zdrowie, godną przyszłość dla Wiktora!

13 godzin temu
Kiedyś można było spotkać ich na mieście - Roman i Wiktor Kubicza - ojciec i syn, za którym ten pierwszy szedł niczym cień asekurując każdy krok. Z czasem spacery zmieniły się w jazdę na skuterze, którym przemieszczał się syn, a ojciec obok jechał rowerem. Dziś obaj podróżują dwuosobowym skuterem, bo 31-letni Wiktor wymaga nieustającej opieki. Temu wyzwaniu od dwóch dekad stara się sprostać Roman. Ma świadomość upływającego czasu i razem z żoną coraz częściej i intensywniej myślą o przyszłości niepełnosprawnego dziecka. - Minęło 20 lat od wypadku, który zmienił życie Wiktora i przemodelował Wasze życie. Były święta wielkanocne, 27 marca 2005 roku, Wielka Niedziela. Rodzinny spacer na Lubiane, beztroska i... nieopisana tragedia!

- Szliśmy ul. Południową, skręcając w Żytnią. Będąc już na chodniku przy ul. Smugowej Wiktor szedł pierwszy. Zza zakrętu wyskoczył passat, pędził jak szalony, wpadł z drogi na ogrodzenie potrącając Wiktora, za którym szedłem ja, potem Julka (młodsza o pięć lat od Wiktora siostra) i żona Ania na końcu. To wszystko rozegrało się w sekundzie. Krzyknąłem jeszcze do Wiktora uciekaj, ale samochód wpadł wprost w niego, przeciągnął go, syn uderzył głową w podmurówkę i wylądował parę metrów dalej na chodniku.

Julkę zdążyliśmy wcisnąć w ogrodzenie... Widok Wiktora był makabryczny, roztrzaskana głowa, która puchła w momencie - wyciekał z niej mózg... Żona w szoku wrzeszczała. Ktoś wezwał karetkę. Sprawca świeżo upieczony 18-letni kierowca dostał d
Idź do oryginalnego materiału